Nie było tutaj odwiedzający,czy komentujących,a ja się szybko zniechęcam.
1 rozdział napisałam już jakiś czas temu tak samo jak połowę 2 i niestety zapomniałam jak mają się potoczyć losy tej dwójki.
Dlatego końcówka jakoś do mnie nie przemawia,przepraszam za literówki i ogólnie wszystkie błędy.
Opowiadanie samo w sobie jest średnie,sama tak to oceniam.
Jeśli pojawi się tutaj jeszcze ktoś zacznę pisać dalej i obiecuję,że będzie lepiej i oczywiście regularniej.
Ponadto mam o wiele ciekawszy pomysł który przelewam na papier(oczywiście wirtualny),więc jeżeli przybędzie mi trochę czytelników to 2 opowiadanie też ruszy.
Nie oczekuję tłumów;)
Miłego czytania!
Claudia
~~~~~~
Usłyszałam budzik i otworzyłam oczy,zaczęłam je pocierać chcąc uzyskać lepszy obraz,bo dalej byłam zaspana.Myśl,że za chwilę znów zobaczę Millera doprowadzała mnie do szału,szczerze powiedziawszy praca szła by mi o wiele szybciej gdyby go tam nie było i nie czułabym tej presji,że gdzieś na mnie patrzy i czeka,żeby się do czegoś przyczepić.Wstałam i poszłam pod prysznic chcąc się trochę odświeżyć,gdy zimne krople wody spływały mi po ciele,a cały stres odchodził w niepamięć zaczęłam śpiewać usłyszany gdzieś w radiu kawałek.Prawie każdego ranka robiłam to samo i cieszyłam się,że mam takie chwile i mogę odpłynąć z tąd całkowicie.Po wyjściu z prysznica powrócił realny świat i nie było tak kolorowo,zrobiłam wszystkie czynności które zazwyczaj robię w łazience i podeszłam do szafy.Odwróciłam się w stronę okna i spojrzałam na drzewa których liście się nie poruszały,a promienie słońca wpadały do mojego pokoju i z tego wywnioskowałam,że na zewnątrz jest ciepło.Wyciągnęłam jasne spodenki,przewiewną,morelową koszulę bez rękawów i beżowe sandałki.Ubrałam się,chwyciłam hipsterski plecak i wyszłam z pokoju.
-A co Ty gwiazdko jeszcze nie w szkole?-spytała zdziwiona Hayley zajadająca się płatkami.
-A no,bo ten...wiesz nie dałabym rady pogodzić szkoły z pracą,więc-podrapałam się po karku-odpuszczę sobie ten tydzień.
-No Ty chyba sobie żartujesz?Nie ma mowy,możesz popołudnia poświęcać pracy,nie zawalisz szkoły!
-Ale Hayley wiesz,że gdybym nie dała sobie rady z nadrobieniem materiału to nie brałabym się za tą pracę-spojrzałam na nią i zobaczyłam,że jej twarz powoli łagodnieje-zresztą to tylko tydzień,więc śmiało dam radę!
Podeszłam do niej i ją przytuliłam:
-Uwierz we mnie
-Wierzę,wierzę-poklepała mnie po plecach-tylko nie chcę żebyś zmarnowała swoją szansę dla pieniędzy,zawsze Ci pomogę pamiętaj.
-Wiem-uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni po miskę i łyżkę.
-To jak poznałaś słynnego Justina Biebera?-uniosła lekko brwi.
-Tak,jest o dziwo naprawdę normalny i bardzo przystojny-zaśmiałam się.
-Hm...przystojny powiadasz-przybliżyła się do mnie i uśmiechnęła wariacko.
-Nie,nie,nie!
-Oj proszę Cię Steps,rumienisz się-zaśmiała się Hayley
-To gwiazdor,wiesz,że ten świat mnie nie kręci,zresztą za tydzień wyjeżdża-wstałam od stołu i zaczęłam sprzątać po śniadaniu.
-No to masz caaały tydzień-kontynuowała.
-Ohh kobieto-wywróciłam oczami i spojrzałam na zegarek-jak zaraz nie wyjdę to będę spóźniona!
-No to leć,ogarnę resztę w zamian za autograf Biebera-zaśmiała się i zaczęła sprzątać.
-Dzięki,kochana jesteś-pocałowałam ją w policzek.
-Wiem-odparła.
Wzięłam torebkę i już miałam przekroczyć próg domu gdy krzyknęłam:
-Jak przejmiesz moją kolejkę mycia łazienki to załatwię Ci nawet zdjęcie-wyszłam i zdążyłam jeszcze usłyszeć śmiech Hels.
Droga
minęła mi szybko pomimo,że zapomniałam słuchawek.Nawet Miller
wyjątkowo na mnie się nie darł co dało mi więcej sił to pracy.
Siedziałam w
pokoju technicznym i wyglądałam z okienka który miał widok na
scenę i przy pomocy mikrofonu który miałam zamontowany przy uchu
porozumiewałam się z Reyem i jego pomocnikami,gdy nakle ujrzałam
Justina wchodzącego na scenę.
Podeszłam do
sprzętu obok który odpowiadał za wszystko co związane z
nagłośnieniem i przełączyłam mikrofon na główne
kolumny.Podeszłam do okienka i oparłam łokcie na parapecie.
Justin
-A
oto wschodząca gwiazda...Panie i Panowie Justin Bieber-rozejrzałem
się do około szukając osoby mówiącej przez kolumny.
I
nagle ujrzałem piękną,uśmiechniętą brunetkę.
-Uuuuu-naśladywała
odgłosy cieszącej się widowni.
-Siema
Steps-krzyknąłem i pomachałem ręką na co ona odpowiedziała mi
uśmiechem i schowała się w głębi pokoju.
Przyjrzałem
się i zobaczyłem,że razem z nią jest jeszcze ktoś i po krzykach
które dochodziły,aż do Nas,a mikrofon już nie był włączony
domyśliłem się,że to Miller.
-Nie
wytrzymam,pokazę temu facetowi jak traktuje się kobiety-napiąłem
się i chciałem ruszyć w stronę wyjścia,ale Rayan mnie
powstrzynał.
-Stary
to nie nasza sprawa nie znasz tej dziewczyny może to jakaś cwaniara-położył mi rękę na ramieniu-odpuść sobie narazie jeśli jutro uznasz,że powinniśmy coś z tym zrobić,pomogę ci.Tylko pamiętaj,że za tydzień nas nie będzie,a ona może mieć problemy.
Pokiwałem
głową,przypominając sobie słowa Stephany,wiedziałem jak bardzo
potrzebuje tej pracy,nie chciałem jej narażać.Przechadzałem się
po hali,wyobrażając sobie koncert,ustawienia i przypominając sobie
od czasu do czasu układ.
-Nie,nie
to światło musi być bardziej w lewo,bo patrz tutaj będzie kawałek
całkiem zacieniony-spojrzałem na scenę i zobaczyłem Steps
dyrygującą grupką chłopaków.
Podszedłem
do niej i położyłem ręcę na jej oczach:
-Zgadnij
kto-szepnąłem jej cicho do ucha w taki sposób,że czuła mój
oddech na sobie.
-Co
zyskam jak zgadnę?-poczułem,że zaczyna się uśmiechać.
-Zależy
co Sobie życzysz?
-Hmmm
cokolwiek zechcę?-złapała mnie za ręce.
Zadrżałem
gdy mnie dotknęła,czując jej rękę na swojej ugięły mi się
nogi,ale próbowałem kontynuować.
-Tak-wykrztusiłem.
-Hmmm-udawała,że
się zastanawia,ale wiedziałem,że była już pewna czego chce-a
więc tylko mój znajomy chcę usłyszeć jak śpiewasz-oderwała
moje ręce od jej oczu i usiadła na krześle na widowni.
Zdziwiłem
się,że mogła mieć cokolwiek by sobie zażyczyła,a poprosiła
żebym zaśpiewał.Taka zwyczajna rzecz,większość dziewczyn poprosiła by o buziaka,autograf,zdjęcie,albo dotknięcie brzucha.Ona jednak chciała tylko usłyszeć mój głos mimo,że na koncercie i tak by go słyszała.
Stephany
Justin
wyszedł z hali,a ja nie bardzo wiedziałam co się dzieje.Wrócił
po chwili z gitarą akustyczną,usadowił się wygodnie na krańcu
sceny i zaczął śpiewać U smile.Słyszałam
go w radiu,telewizji czy na internecie,ale na żywo to całkiem coś
innego byłam pod wielkim wrażeniem.Przyjrzałam mu się i
zobaczyłam jak świetny ma styl.Miał na sobie biały t-shirt,na to
miał założoną dżinswą koszulę,spodnie w khaki,białe adidasy z
nike,a na perfekcyjnie ułożonył włosach czerwoną czapkę z
daszkiem.Pomyślałam,że przy nim jestem nikim,jego czapka
pewnie kosztuje więcej niż moje wszystkie ciuchy łącznie,a mimo
to ciągle ze mną rozmawiał.Nie jest zepsutym dzieciakiem jak
większość gwiazd i naprawdę go polubiłam.
Gdy skończył śpiewać,zaczęłam głośno klaskać i
krzyczeć.
-Dziękuję,było mi miło grać dla tak wspaniałej
publiczności!-wyciągnął rękę w górę okazując w ten sposób
wdzięczność i się ukłonił,ciągle patrząc w głąb hali.
-Uuuu Justin-zaczęłam piszczeć imitując jego fanki.
Oboję zaczeliśmy się śmiać,a ja weszłam na scenę.
-Dobra świetny koncert naprawdę,ale muszę wracać do
roboty zanim szef przyjdzie i mnie ochrzani-jęknełam.
-Właśnie chciałem zaproponować,że zabiorę Cię
żeby coś zjeść,nie dasz się namówić nie?-skrzywił się
-Przykro mi,ale nie dam rady.
Przytulił mnie i poszedł,a ja wzięłam się za
robotę.Nie mogłam się skoncentrować wciąż zastanawiając
się,dlaczego właściwie gwiazda jego formatu ze mną rozmawia.Po
czasie pomyślałam,że w swoim środowisku nie ma żadnej osoby w
mniej więcej równym wieku,oczywiście miał tam kumpli którzy nie
byli bóg wie o ile starsi,ale oni mimo wszystko pracowali,dla niego
i nie byli przy nim tyle ile on tego potrzebował.Nikt nie lubi
czuć się samotnym.Potrzebował rówieśniczki której nie znał
i nie była celebrytką,która pomagała mu być normalnym
nastolatkiem.
-Cholera Steps słyszysz mnie?!-zawołał Rey.
-Przepraszam,zamyśliłam się-spojrzałam na niego-o co
pytałeś?
-Czy nie lepiej by było gdyby 4 umieścić o kilka
centrymetrów dalej?
-Zapiszę to uwagę i nad tym pomyślę-uśmiechnęłam
się.
-Co Ty dziś taka rozkojrzona jesteś co?-uśmiechnął
się Rey i zaczął poruszać brwiami-czyżbyś dostała gorączki
Biebera?
-Że co niby?-spytałam poirytowana
-No wiesz każda laska w tym mieście sika na myśl o
tym,że on będzie miał tu koncert,a Ty masz go teraz cały czas dla
Siebie.
-Kurde Rey!-zdenerwowałam się,wiedząc,że to
nieprawda-Wiesz,że ten świat mnie nie jara i nie jarał.On jest
normalnym chłopakiem i moje kontakty z nim są takie same jak z
każdym moim kolegą.
-Dobra,dobra-odpowiedział i zaczął przykręcać
śrubki do jednego z reflektorów.
-Pani Stephany proszona jest do pokoju
technicznego-usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam na okienko od mojego pokoju w którym
pracuję i zobaczyłam cieszącego się Justina z jakąś reklamówką
w ręku którą wystawił przed siebie.Zaśmiałam się i poszłam.
-Pomyślałem,że jesteś głodna-wskazał Justin na
reklamówkę która leżała na sotliku,gdy weszłam do pokoju.
-Jak pracuję to zapominam o jedzeniu,ale jak już mi
przypomniałeś to zaczęłam umierać z głodu-zaśmiałam się,a on
mi zawtórował.
Justin
Wyciągnąłem ciasteczko z przepowiednia i zerknąłem jak Steps zajada się Syczuańskim noodle Dan-dan w małym kartonowym pudełeczku. Zauważyłem,że nawet nie rozwinęła pałeczek,w ręku trzymała widelec.Uśmiechnąłem się lekko.Była taka inna,przypominała mi stare życie,potrzebowałem tego,żeby nie zapomnieć kim jestem.Martwiło mnie tylko to czemu nie reaguje na mnie choć trochę podobnie do większości dziewczyn z którymi się widuje podczas organizacji koncertów.Oczywiście nie chciałem,żeby piszczała i po kryjomu zbierała moje włosy z koszuli i wkładała do woreczka foliowego,ale mogłaby okazać trochę podniecenia moją osobą.
Zaskakujące jak szybko się otworzyła przede mną i jak swobodnie się czuje w moim towarzystwie,zresztą miałem podobnie.
-Dobra na raz dwa trzy i nie mówimy jaka jest wróżba!-powiedziała Stephany.
-Co?-spytałem zdziwiony.
-No otwieramy ciasteczka...trzymasz jedno w ręku...myślałam,że chcesz je otworzyć-odparła zmieszana.
-Aaa tak przepraszam,zamyśliłem się.
-Raz...dwa...TRZY!-krzyknęła dziewczyna.
Otworzyłem ciasteczko i wyciągnąłem kawałek białego papieru.Rozwinąłem go i przeczytałem w myślach: Szczęście jest bliżej niż myślisz.
Kąciki moich ust lekko drgnęły,bo pierwsze co przyszło mi na myśl było nieprawdopodobne...Stephany.
Potrząsnąłem głową,wstałem i spojrzałem na uśmiechniętą brązowowłosą:
-Co się tak szczerzysz?-również nie mogłem się powstrzymać.
-Tak po prostu-puściła mi oczko.
Nie wiedząc czy odebrać to za flirt uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
-Dobra panie gwiazdorze proszę mi wyjść z mojego miejsca pracy-wypchnęła mnie za drzwi.
Rzuciła jeszcze jeden uśmiech i zamknęła drzwi.
Ten krótki czas z nią sprawił,że byłem w znakomitym nastroju,więc żeby nie trwało to zbyt długo przypomniałem sobie,że już dawno powinienem być na przymiarce stroju.
Stephany
Warto zaryzykować gdy tyle można wygrać.-Przeczytałam.
Pierwsze co mi przyszło na myśl było nieprawdopodobne...Justin.
Brzmi i brzmiało to śmiesznie,znałam go 2 dni na dodatek był mega gwiazdą to brzmi jak w jakimś filmie...a jednak.Wiedziałam,że muszę ograniczyć czas z Justinem,bo może mnie to później dużo kosztować.
Niemniej nie mogłam przestać się uśmiechać,spojrzałam ukradkiem na Justina i zobaczyłam,że on również się uśmiecha.
Nagle wstał,spojrzał na mnie i się spytał:
-Co się tak szczerzysz?-po tych słowach jego uśmiech zrobił się jeszcze większy.
-Tak po prostu-odpowiedziałam szybko i nie wiedząc czemu puściłam mu oko.
Wyczułam,że trochę się zmieszał i przybrał tym razem jeszcze szerszy,ale już nieco głupkowaty uśmiech.
Nie chcąc do tego wszystkiego dodawać niezręcznej ciszy powiedziałam:
-Dobra panie gwiazdorze proszę mi wyjść z mojego miejsca pracy.
Wypchnęłam go za drzwi by wyglądało to bardziej teatralnie,uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi.
Pomimo wszystkiego czas z nim sprawił,że byłam w znakomitym nastroju,niestety nie trwało to zbyt długo.
Wiedziałam,że to wszystko może mnie przerosnąć.Bałam się,że nie będę potrafiła sobie odmówić spotykania z nim, że dziwnych,głupich sytuacji jak dziś będzie więcej,a nie będę przecież mogła ciągle wypychać go z pokoju technicznego czy innego miejsca w zależności od miejsca ich pobytu.
Nie chcąc dłużej się zamartwiać zabrałam się za pracę której było więcej niż przypuszczałam...a co najgorsze następny etap przygotowań wymagał współpracy z...Justinem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz