środa, 25 marca 2020

2 czesc szkic

Rozwinięcie


  • zbudowanie ciekawej relacji miedzy sky,a chrisem
  • ogolne przystosowanie do bazy
  • pokazanie wiezi miedzy boydem ,a dylanem
  • przyotowywanie planu na odbicie dylana
  • pokazanie laversow w normalnym zyciu
  • ujawnienie ,ze sky nie zwrocila sobie swojej pamieci
  • ujawnianie przeszlosci laversow 
  • laversi mowia co chcieli by robic po ogarnieciu wszystkiego
  • sky przy pomocy spencer chce dowiedziec sie dlaczego jest taka slaba
  • sky przy pomocy spencer po cichu zazywa laversa
  • doktor sullivan przybliza im prawde o eksperymencie 
  • sky czuje,ze cos jest nie tak z dylanem
  • spotkanie z dylanem
  • chris wie,ze suzan dalej bedzie polowac na sky (wie wiecej o przeszlosci dylana niz mowi)dlatego chce miec ja blisko by sam mogl zlapacv suzan.nie jest zly,chce bardzo zostac bohaterem (albo ma jakas uraze ,nie wiem jeszcze)



1.dotarcie do bazy ,wyglad bazy itp krotkie wprowadzenie

2.sky siedzi na skraju urwiska ,podchodzi chris.zauwaza ,ze sky nie bardzo chce sie zaaklimatyzowac i poznać wszystkich.sky na chwile sie odwraca (wczesniej ciagle spogladala na slonce ,podczas calej rozmowy rozwniez jedynie gdzies katem oka spoglada na chrisa albo krotkimi spojrzeniami) widzi swoich przyjaciol jak probuja rozpalic ognisko,slyszy smiechy.chris mowi,ze wyobrazal sobie sky inaczej ,sky pyta jak.dochodzi do jakies przepychanki slownej,ale przyjemnej.sky mowi,ze nei wsZystko sie potoczylo tak jak mialo i to ja zmienilo.chris mowi,ze ich potrzebuja.ze sky i reszta przez kuracje sa nadludzmi.sky mowi,ze przeciez wiekszosc buntownikow to tez ludzie z eksperymentu.chris mowi,ze wiekszosc brala udzial w kuracji tak dawno,ze hormony mutujace sie przyblokowaly.sky pyta sie o starzenie,chris odpowiada,ze znowu zaczeli sie starzec,ale wolniej niz normalni ludzie.chris mowi,ze nie moze zmienić przeszłości,ale może zmienić przyszłość.może pomóc,widział,że wcześniej tego chciała.chris zostawia sky z ta mysla.

3.sky dochodzi do wniosku,ze chlopak moze miec racje,ze chociaz sprobuje.po poludniu idac cos zjesc ,slyszy rozmowe swoich przyjaciol z buntownikami.sky wchodzi do namitou,wszyscy milkna.sky sie dziwi i mowi,ze skoro chca zeby byla to niech dalej prowadza rozmowe.sky poznaje Cole ,dziewczyna nie przepada za sky i mowi,ze rownie dobrze moglo by jej nie byc ,nei jest im potrzebna.sky wchodzi z nia w ostra przepychanke slow.sky rezygnuje i mowi,ze faktycznie moze sie wynosic.

4.idzie do swojego namiotu,po drodze przypomina sobie ,ze w podobny sposob podczas pierwszych dni poznala spencer.za chwile dogania ja chloe i spencer. chloe bezskutecznie probuje namowic sky ,by ta nie odchodzila .spencer sie odzywa.mowi,ze tam w smiglowcu kiedy inni zaczeli ciamkać co to zaczną robić po powrocie ,co sky myslala?czy faktycznie chciala wrocic do swojej rodziny czy kogo ona tam ma?spencer tlumaczy,ze niektorzy zostali zabrani kilkanaście lat temu i teraz gdyby wrócili do krewnych to tamci uznali by ich za duchy,bo nie mieli by prawa dalej zyc.spencer pyta jak to jest ze sky? czy ona chciala wrocic do rodziny z mysla,ze tyle spraw jeszcze zostalo do zrobienia? co chciala wtedy zrobic? sky dalo to do myslenia i wraca do namitou narad.cole jest oburzona,sky mowi,ze moze dolaczyc do rozmowy pozniej kiedy cole juz nie bedzie.sky chce wyjsc,chris ja zatrzymuje.kaze wyjsc cole.cole wychodzi.
sky mowi ,ze czuje ,ze to nie wszystko .i zdaje sobie sprawe,ze pewnie wiekszosc mysli,ze ona chce dalej w to sie pchac z innego,powodu,ale ona rozumie,ze to nie jest najważniejsze.i oni też muszą to zrozumieć. chris pyta jaki sky ma plan.sky mowi,zeby na poczatku chris postarał się ustalić kto leciał tym samolotem.chris sie zgadza.

5.
wieczorem sky siedzi na skarpie.
przychodzi do niej boyd.
prowadza rozmowe o dylanie.
sky rozumie,ze boyd i dylan mieli wieksza wiez niz myslala.
boyd daje sky do zrozumienia,ze nie stracil wiary w dylana ,sky pyta to jak to wyjasnić . boyd mowi,ze nie wie,ale jest pewny,ze to nie jest takie jak im sie wydaje.i ze oboje musza miec taka nadzieje,by go odzyskac.
sky jest zdziwiona,ze boyd mysli o ratunku dylana.
boyd powiedzial,ze w smiglowcu zanim dowiedzieli sie o dylanie ,boyd nie chcial wstapic do buntownikow tylko chcial leciec do rodziny.ale gdy stali przed obiektem c bez dylana wiedzial,ze nie moze odejsc.bo oni tez sa dla niego rodzina.i skoro razem to zaczeli to razem to skoncza.
sky dopada skrucha,leci jej lza.
sky pieurwszy raz od straty dylana nie czuje sie samotna.
boyd wstaje i podaje reke sky i mowi,ze musi isc z nim na ognisko.
sky sie zgadza.
przy ognisku jest sporo ludzi.
jedni siedza i pieka kielbaski ,inni stoja przy jakims stoliku i cos pija.
nagle ktos zaczyna grac na gitarze (musze znalezc ladna piosenke)
sky siada kolo chloe i lapie ja za reke lekko sciskajac.
i szepczac nieme przepraszam
chloe sie usmiecha i odwzajemnia uscisk
chris krzyczy zeby one tez dolaczyly do spiewania.
robia to.


6.
sky wstaje przed wszystkimi.
postanawia potrenowac.
najpierw biega.
pozniej idzie w miejsce gdzie jest powieszony worek.
zaczyna walic.
odreagowywac.
traci kontrone i leci jej krew z rak.
przychodzi do niej cole.
sky chowa rece.
cole ponownie mowi,ze nie wie dlaczego wszyscy uwazaja ja za wyjatkowa.
ze jest wyraznie slaba i ze cos z nia nie tak.
sky zaprzecza.
dziewczyny widza,ze zbliza sie do nich chris.
wstaja.
cole mowi,ze z osoba po laversie z takimi rekami nie jest okej.
i odchodzi.
chris podchodzi do sky i patrzy jak cole odchodzi.
mowi do sky ,ze ona raczej nie nalezy do najprzyjemniejszych.
prowadza fajna luzna rozmowe .
sky pyta o medyka.


7.po poludniu zwoluja narade.
cole mowi ,ze narazie zajma sie 3 najblizszymi obiektami skoro nie chca az tak sie rozdzielac.
wyrusza nastepnego dnia wieczorem.
cole przydziela grupy.
ku zaskoczeniu wszystkich christopher mowi,ze pojdzie do jednego obiektu sam z sky.
cole jest wkurzona.
tlumaczy,ze im samym zajmie to zbyt wiele czasu.
ku niezadowoleniu chrisa spencer mowi,ze pojdzie z nimi i nie chce nawet slyszec sprzeciwu bo i tak pojdzie.
po wyjsciu z namiotu chloe i spencer mowia,ze chris cos bardzo chce byc blisko sky i by ta go lubiła.
sky mowi,ze to bujda.
spencer mowi,ze cos jej sie w nim nie podoba i ,ze sky ma uwazac.
sky mowi zeby sie nie martwily,bo on jest dla niej calkowicie obojetny,ale dobrze miec go po swojej stronie ,a nie cole.
sky mysli w tym czasie,ze poprzednio nawiazala wiez z dwoma innymi mezczyznami,a z nim nic.
i nie czuje nawet jego mysli.
chloe nawiazuje do rozmowy i mowi,ze cole chyba podoba sie chris.
sky mowi,ze chce isc sie przejsc.
chloe mowi,ze pojda z nia.
sky sie waha ,ale dostrzega okazje.
prosi chloe zeby ta przyniosla jej bluze z namiotu tlumaczac ,ze nie chce wpasc na cole.
chloe sie zgadza i idzie.
sky prosi spencer by ta udala sie z nia jutro przed misja do medyka,bo czuje,ze naprawde slabnie.
spencer sie zgadza,przychodzi chloe i ida .

8.sky czuje mdłości nie przesypia nocy.
rano budzi spencer i prosi by udała się z nią do medyka.
medykiem okazuje sie byc ciemnoskora kobieta ,o bardzo przyjemnym glosie.
sky pyta na ile moze jej ufac.spencer odpowiada natychmiast ,ze wcale juz z jedna pania doktor mieli doczynienia.
sky wie ,ze nie ma wyjscia.prosi w dyskrecji by doktor zrobila jej badania.
kobieta sie zgadza i obiecuje nikomu o tym nie mowic.
mowi sky,ze przyglada sie jej od poczatku i widzi ,ze jest slaba .
mowi ,ze gdy tylko bedzie miala wyniki od razu ja powiadomi.
ku zaskoczeniu spencer sky prosi by i jej pobrala probke krwi.
medyk sie zgadza.
gdy wychodza spencer chce zrobic afere.
sky ja ucisza i ciagnie ja na skarpe .
gdy tam docieraja sky wyjmuje z kieszeni niebieska ampulke.
spencer mowi,ze chyba zaraz zemdleje.
sky prosi spencer by ta jej ja podala.
spencer odmawia,sky tlumaczy ,ze bez tego moze nie tylko sie nie przydac na misji,ale rowniez w niej przeszkadzac.
spencer sie zgadza.
sky zazywa laversa.
sky ma przeblyski.
widzi dylana.

9.gdy sky odzyskuje sily zaczyna znowu doskwierac jej uczucie przytloczenia zwiazane z zbyt dobrym wzrokiem.
spencer probuje ja uspokoic.
mowi,ze sciemnia sie ,a one nic nie jadly ,ani nawet sie nie pokazaly .
sky przespala caly dzien.
wracaja do obozu.
wszyscy pytaja gdzie byly.
one tlumacza,ze przygotowywaly sie na misje.
sky stara sie ukryc przyplyw zdolnosci.
chris wraz z cole prowadza ich do zbrojowni ktora jest ukryta pod ziemia.
po drodze zaczepia ich medyk tlumaczac ,ze jej badania nie sa calkiem zgodne i musi miec wiecej czasu.
wszyscy ubieraja sie w czarne kombinezony.
dostaja bronie .
sky widzi jak wiele to kosztuje chloe ,matt pomaga jej zalozyc kamizelke.
przyjaciele zycza sobie powodzenia przy autach ,sky po cichu szepcze by starali sie być bardziej ostrożni niż buntownicy i co niektóre rzeczy zachowali tylko dla siebie .
wszyscy sie zgadzaja.
wchodza do auta.
pierwszy raz wszyscy sie rozdzielaja ,nie wiedzac co ich czeka.

10.perspektywa dylana.
Dylan jest zdenerwowany,ze to nie od dowodzi misja.
przeczesuje wraz z Coreyem labolatoria.
doskonale wie czego szuka.
czuje dziwny niepokoj i cos intensywnego.
corey to zauwaza ,ale myli to ze stresem spowodowanym tym,ze duzo czasu spedzil w takim miejscu jako pacjent.
dylan przytakuje i faktycznie mysli,ze jego towarzysz moze miec racje.
w jednej z szuflad znajduje kilka luzem lezacych kartech.
otwiera je i natychmiast odrzuca.
corey podchodzi i spoglada na to.
jakgdyby nic mowi,ze dylan musi sie do tego ponownie przyzwyczaic.
dylan patrzy i widzi male zmutowane cos.
nagle slysza strzaly .
biegna w ich kierunku .
w jendym z korytarzy jego ludzie strzelaja w przebiegajaca czarna postac.
dylan biegnie innym korytarzem chcac przeciac tej osobie droge.
staje i nasluchuje.
nagle naprzeciwko niego dostrzega sky ,a drzwi zaczynaja sie wsuwac.

11.Perpektywa sky.
podroz.
przeczesywanie labolatoriu,.
ogarniecie ,ze nie sa sami.
sky czuje ciagle bliska wiez.
czuje,ze on tu jest.
rozdziela sie.
nagle widzi ludzi w podobnych do nich strojach tylko bialych.
ktos chce strzelic w nia.
ktos ja odpycha.
to chris.
gdzies z tylu leci spencer.
chris ciagnie sky do wyjscia.
wbiegaja do drzwi ktore prowadza na do podziemnego parkingu.
halasy sa coraz glosniejsze.
sky widzi dylana.
chris wlacza przycisk.
dla sky wszystko jest takie dlugie.
wymieniaja sie spojrzeniami z dylanem
oboje pogubieni.
dylan krzyczy : niezidentyfikowane jednostki w skrzydle P
winda sie zamyka
pada strzał z broni dylana.


12.akcja po strzale
sky dostala w zgięcie (ramie-bark nie wiem jak nazywa sie ta czesc)
choć łapie sie za reke ,bo wyczuwa bol to jest on dla niej malo istotny.
gdzies jakby w oddali slyszy jakies krzyki i rozmowe spencer i chrisa
dotykaja ja ,sprawdzaja.
sky nie bardzo wie co dzieje sie na okolo
bardzo duzy natlok dzieje sie w jej glowie.
ona nie daje rady tego ogarnac.
mdleje.

13. Sky wracając do kwatery jest wtulona w Chloe.
Ciągle łka,trzęsie się .
Sky nie może spać tej nocy.

Wymyka się ,bo wie ,że postanowili zrobić warty przed jej namiotem.
Idzie nad kanion.
Przypomina sobie o kolorze jego oczu.
Przypomina sobie ,że już raz w przypływie złości widziała je (rozdział 12 1 część)
Myśli o słowach Boyda ,że może od zawsze był po ich stronie.
Przypomina sobie ,że podczas laversa go widziała.
Rozmawiał z Suzan jakby się znali z innej strony.
Przypomina sobie ,że on jako dziecko z nią był .
Sky tego rozumie i zaczyna wątpić w Dylana.
Zaczyna myśleć,że to był jego plan.
Nie rozumie tylko dlaczego on tak bardzo chciał ich wydostać.
Wie,ze jedyną osobą która może coś wiedzieć będzie Dr Sullivan.

Z samego rana Sky w drodzę na stołówkę spotyka Medyka.
Kobieta mówi,że Sky musi jak najszybciej z nią porozmawiać.
Idą do jej namiotu.
Kobieta tłumaczy Sky ,że w jej organizmie są nie tylko wyniszczone zmutowane hormony ,ale też duża część jej organizmu została zaatakowana.
Sky nie rozumie co to oznacza.
Medyk tłumaczy jej ,że ktoś próbował ją zabić.

14.
Środek który był podawany musiał zostać stworzony specjalnie dla niej,bo zmutowane hormony Sky są bardzo mocne i toczyły ciężką walkę. Dlatego Sky tak źle się czuła.
Medyk mówi ,że trucizna wciąż w niej jest i wciąż ją wyniszcza ,a ona nie wie jeszcze jak temu zaradzić.
Mówi,że musi poinformować Chrisa.
Sky błaga by tego nie robiła ,bo może nie mieć szansy na dalszy udział w misji.
Sky mówi,że dopiero poprzedniego dnia zdała sobie sprawę ,że to wszystko co jej się przytrafiło było po to by zniszczyć Suzan i jej eksperyment.
I nie cofnie się przed niczym by to zrobić.
Medyk się zgadza,ale Sky będzie pod jej stałą obserwacją i musi słuchać jej zaleceń.
Sky się zgadza.
Wychodząc Medyk zatrzymuje Sky i pyta ją o brakującą ampułkę laversa.
Sky przyznaje się ,że ją zażyła by mieć wystarczająco siły na misji.
Medyk mówi,że musi jej zrobić badania by zobaczyć jak jej organizm zareagował na to.
Tłumaczy też,że branie laversa jest surowo zabronione w Kwaterze i jeśli jeszcze raz to zrobi to o wszyskim powie Chrisowi.
Sky przeprasza i obiecuje,że tego więcej nie zrobi.
Odchodzi.

Na śniadaniu widzi stolik swoich przyjaciół.
Nie są pewni reakcji Sky po dramie na pustyni.
Sky się do nich uśmiecha.
Przy jedzeniu widzi Chrisa i jak najszybciej rusza w tym kierunku.
Prosi chłopaka o spotkanie wieczorem nad kanionem.
Chłopak zadowolony się zgadza.

Sky bierze jedzenie i idzie w stronę swoich przyjaciół.
Jackson któy pełnił wartę przy jej namiocie pyta gdzie była.
Ta mówi,żeby się nie martwili ,że ona już nie ucieknie.
I że była przemyśleć wszystko co mówili i mają rację.
Do tej pory była zaślepiona Dylanem ,ale teraz ma w głowie jasny cel.
Chcę zniszczyć raz na zawszę projekt i Suzan.
Gdy Sky mówi o zniszczeniu Suzan wszyscy są niespokojni ,bo Sky mówi to bardzo groźnie.


15.


SPOTKANIE NAD KANIONEM SKY I CHRISA
*rozmowa o tym gdzie jest dr sullivan i jak sky moze sie z nia skontaktowac
*sky pyta chrisa o jego przeszlosc
*chris opowiada jej troche o sobie
*chris mowi sky ,że ta zawsze może na nim polegać ,sky mówi,że nie można składać takich obietnic ,bo w życiu bywa różnie i ona się o tym przekonała na własnej skórze.
*zbliżenie się Chrisa i Sky
*Sky wyczuwa,że Chris ma jakąś istotną tajemnice.
*Sky mówi o swoim żalu do Dylana i że nie rozumie jak mógł jej to zrobić . sky mowi mu to ,ale w rzeczywistosci bardziej toczy ta rozmowe z sama soba
*chris ją pociesza i tym razem sie do siebie zblizaja ,a sky wyczuwa jakas nic miedzy nimi


16.
Po śniadaniu jest zebranie.
Sky wraz z przyjaciółmi wchodzi do namiotu i słyszy kłótnię Cole z Chrisem.
Cole wrzeszczy ,że nie rozumie jak on mógł nie dopełnić obowiązku dokumentacji.
Że powinien wszystko ,ale to wszystko wyszczególniać w raporcie.
Sky się wtrąca i mówi,że nie zawsze papierkowa robota jest najważniejsza.
Cole odwraca się do Sky i mówi jej ,że ta zniszczy wszystko na co oni pracowali tyle lat.
Sky mówi,że zamiast planować i myśleć powinni więcej działać.
Cole mówi,że jej (Sky) działanie doprowadziło do tego ,że prawie ich zabili na misji ,a Sky dostała kulką. Dopowiada,że niestety niecelnie.
Chris się wścieka i mówi do Cole ,że za bardzo kierują nią emocje i chyba będzie ją musiał oddalić od najbliższej misji ,a jak będzie trzeba przenieść do innej Kwatery.
Cole się zamyka i robi wielkie oczy.Mówi do Chrisa ,że chyba nie mówi poważnie ,a gdy ten potwierdza ,ona mówi,że Chris jest zaślepiony Sky i to ich sprowadzi na dno.
Cole wychodzi wściekła z namiotu.
Chris nie przejęty słowami Cole zaczyna dalej mówić.
Ktoś mówi,że dziwne jest ,że wykrywacze  nie wykryły nikogo w środku.
Sky pyta jakie wykrywacze.
Ktoś tłumaczy,że mają radary które wykrywają ludzi ,tak między innymi wykryli gdzie była Sky gdy znaleźli ją na pustyni.
Chris mówi,że może to zależało od murów i ogólnej budowy budynku .
Ktoś mówi,że to niemożliwe ,bo wszystkie budynki są tak samo zbudowane.
Chris mówi,że dokładnie sprawdził przed wejściem i próbuje szybko zmienić temat.
Sky to zauważa.

17.
Spencer przylapuje sky i chrisa w dziwnej sytuacji.
specer i sky smieja sie z drobnostki.
sky snia sie przyjaciele i siostra(nie wie kim oni dla niej sa) w takiej normalnej sytuacji zyciowej.
sky sie budzi i idzie na zebranie.
na zebraniu pojawia sie doktor suzan i objasnai plan najblizszej misji.
doktor suzan prosi sky by ta zajrzala do niej wieczorem.
sky jest w druzynie tylko z chrisem.
cieszy ja to,bo chce przejrzec jego prawdziwe intencje.
sky rozmysla nad kanionem.
zaczyna interesowac ja normalne zycie i jej przeszlosc.
mysli o tym czy dr suzan ma nagrania.
z rozmyslen wybija ja ktos.

18.nad kanionem pojawia sie jackson.
tlumaczy,ze przez to wszystko chcial byc przy niej,ale sie jej nie narzucac.
oboje czuja,ze ich wiez nieco sie zmienila.
zaczynaja tlumaczyc sobie ich relacje.
zgodnie ustalaja,ze od zawsze laczyla ich troska o siebie i przyjazn.
jackson mowi,ze odchodzi

19.jackson tlumaczy,ze na wiele im sie nie zda.
chris wiedzial o planie jacskona.
wszyscy zegnaja sie z jacksonem.
jackson zyczy im powodzenia i liczy,ze jeszcze keidys sie spotkaja.
jackson mowi do sky,ze ma nadzieje,ze ta go nie zapomni.
sky obiecuje,ze tego nie zrobi.
jackson udaje sie do hangarow wraz z codym.
chris pyta czy wszystko wporzadku i czy moze jej jakos pomoc.
sky ku wlasnemu zaskoczeniu prosi chrisa by ten poszedl z nia do sr sullivan
sky idzie do doktor sullivan
sky widzi nagrania.
sky dowiaduje sie prawdy o dylanie.(ze podjal decyzje i ich zostawil i najprawdopodoniej tak mialo byc od poczatku) ,sky lapie chrisa za reke,a on ja sciska.
sky dowiaduje sie nowych rzeczy o eksperymencie i doktor sullivan.
sky czuje sie jednoczesnie przytloczona i lzejsza.
chris odprowadza sky,po drodze spotykaja boyda.
boyd pyta czy moze dalej odprowadzic sam sky.
podczas krotkiej drogi boys prosi sky by ta byla bardzo ostrozna.
boyd mowi,ze ma dziwne przeczucia co do chrisa.
boyd mowi,ze choc tego dokladnie nie pamieta to czuje,ze go poznal.

19.z samego rana sky wraz z chrisem wyruszaja na misje.
podczas drogi duza rozmawiaja i dowiaduja sie o sobie
chris wlacza muzyke
sky slyszy melodie (z wypadku) i dostaje dziwne przeblyski (MOZE JAK BEDA WRACAC TO JEDNAK NASTAPI JESZCZE NIE WIEM).
PRZED ZACHODEM SLONCA WSZYSCY SPOTYKAJA SIE JEDNYM MIEJSCU NA SKRAJU LASU
ROZPALAJA OGNISKO I SIE ODSTRESOWUJA PRZED MISJA
SA NORMALNI
SKY ZACZYNA CORAZ BARDZIEJ SIE INTEGROWAC I MYSLEC O SOBIE W NORMALNYYM ZYCIU
relacja Sky i Chrisa sie zaciesnia


NIE WIEM JESZCZE GDZIE,ALE BOYD POWOLI ZACZNIE W NASTEPNYCH ROZDZIALACH MIEC DZIWNE PRZECZUCIA ZWIAZANE Z CHRISEM






środa, 6 listopada 2013

Rozdział 2

Miałam już zakończyć pisanie tego opowiadania,bo od długiego czasu piszę po prostu dla siebie na laptopie opowiadanie nie związane z Justinem.
Nie było tutaj odwiedzający,czy komentujących,a ja się szybko zniechęcam.
1 rozdział napisałam już jakiś czas temu tak samo jak połowę 2 i niestety zapomniałam jak mają się potoczyć losy tej dwójki.
Dlatego końcówka jakoś do mnie nie przemawia,przepraszam za literówki i ogólnie wszystkie błędy.
Opowiadanie samo w sobie jest średnie,sama tak to oceniam.
Jeśli pojawi się tutaj jeszcze ktoś zacznę pisać dalej i obiecuję,że będzie lepiej i oczywiście regularniej.
Ponadto mam o wiele ciekawszy pomysł który przelewam na papier(oczywiście wirtualny),więc jeżeli przybędzie mi trochę czytelników to 2 opowiadanie też ruszy.
Nie oczekuję tłumów;)
Miłego czytania!

Claudia

~~~~~~

Usłyszałam budzik i otworzyłam oczy,zaczęłam je pocierać chcąc uzyskać lepszy obraz,bo dalej byłam zaspana.Myśl,że za chwilę znów zobaczę Millera doprowadzała mnie do szału,szczerze powiedziawszy praca szła by mi o wiele szybciej gdyby go tam nie było i nie czułabym tej presji,że gdzieś na mnie patrzy i czeka,żeby się do czegoś przyczepić.Wstałam i poszłam pod prysznic chcąc się trochę odświeżyć,gdy zimne krople wody spływały mi po ciele,a cały stres odchodził w niepamięć zaczęłam śpiewać usłyszany gdzieś w radiu kawałek.Prawie każdego ranka robiłam to samo i cieszyłam się,że mam takie chwile i mogę odpłynąć z tąd całkowicie.Po wyjściu z prysznica powrócił realny świat i nie było tak kolorowo,zrobiłam wszystkie czynności które zazwyczaj robię w łazience i podeszłam do szafy.Odwróciłam się w stronę okna i spojrzałam na drzewa których liście się nie poruszały,a promienie słońca wpadały do mojego pokoju i z tego wywnioskowałam,że na zewnątrz jest ciepło.Wyciągnęłam jasne spodenki,przewiewną,morelową koszulę bez rękawów i beżowe sandałki.Ubrałam się,chwyciłam hipsterski plecak i wyszłam z pokoju.
-A co Ty gwiazdko jeszcze nie w szkole?-spytała zdziwiona Hayley zajadająca się płatkami.
-A no,bo ten...wiesz nie dałabym rady pogodzić szkoły z pracą,więc-podrapałam się po karku-odpuszczę sobie ten tydzień.
-No Ty chyba sobie żartujesz?Nie ma mowy,możesz popołudnia poświęcać pracy,nie zawalisz szkoły!
-Ale Hayley wiesz,że gdybym nie dała sobie rady z nadrobieniem materiału to nie brałabym się za tą pracę-spojrzałam na nią i zobaczyłam,że jej twarz powoli łagodnieje-zresztą to tylko tydzień,więc śmiało dam radę!
Podeszłam do niej i ją przytuliłam:
-Uwierz we mnie
-Wierzę,wierzę-poklepała mnie po plecach-tylko nie chcę żebyś zmarnowała swoją szansę dla pieniędzy,zawsze Ci pomogę pamiętaj.
-Wiem-uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni po miskę i łyżkę.
-To jak poznałaś słynnego Justina Biebera?-uniosła lekko brwi.
-Tak,jest o dziwo naprawdę normalny i bardzo przystojny-zaśmiałam się.
-Hm...przystojny powiadasz-przybliżyła się do mnie i uśmiechnęła wariacko.
-Nie,nie,nie!
-Oj proszę Cię Steps,rumienisz się-zaśmiała się Hayley
-To gwiazdor,wiesz,że ten świat mnie nie kręci,zresztą za tydzień wyjeżdża-wstałam od stołu i zaczęłam sprzątać po śniadaniu.
-No to masz caaały tydzień-kontynuowała.
-Ohh kobieto-wywróciłam oczami i spojrzałam na zegarek-jak zaraz nie wyjdę to będę spóźniona!
-No to leć,ogarnę resztę w zamian za autograf Biebera-zaśmiała się i zaczęła sprzątać.
-Dzięki,kochana jesteś-pocałowałam ją w policzek.
-Wiem-odparła.
Wzięłam torebkę i już miałam przekroczyć próg domu gdy krzyknęłam:
-Jak przejmiesz moją kolejkę mycia łazienki to załatwię Ci nawet zdjęcie-wyszłam i zdążyłam jeszcze usłyszeć śmiech Hels.

Droga minęła mi szybko pomimo,że zapomniałam słuchawek.Nawet Miller wyjątkowo na mnie się nie darł co dało mi więcej sił to pracy.
Siedziałam w pokoju technicznym i wyglądałam z okienka który miał widok na scenę i przy pomocy mikrofonu który miałam zamontowany przy uchu porozumiewałam się z Reyem i jego pomocnikami,gdy nakle ujrzałam Justina wchodzącego na scenę.
Podeszłam do sprzętu obok który odpowiadał za wszystko co związane z nagłośnieniem i przełączyłam mikrofon na główne kolumny.Podeszłam do okienka i oparłam łokcie na parapecie.

Justin

-A oto wschodząca gwiazda...Panie i Panowie Justin Bieber-rozejrzałem się do około szukając osoby mówiącej przez kolumny.
I nagle ujrzałem piękną,uśmiechniętą brunetkę.
-Uuuuu-naśladywała odgłosy cieszącej się widowni.
-Siema Steps-krzyknąłem i pomachałem ręką na co ona odpowiedziała mi uśmiechem i schowała się w głębi pokoju.
Przyjrzałem się i zobaczyłem,że razem z nią jest jeszcze ktoś i po krzykach które dochodziły,aż do Nas,a mikrofon już nie był włączony domyśliłem się,że to Miller.
-Nie wytrzymam,pokazę temu facetowi jak traktuje się kobiety-napiąłem się i chciałem ruszyć w stronę wyjścia,ale Rayan mnie powstrzynał.
-Stary to nie nasza sprawa nie znasz tej dziewczyny może to jakaś cwaniara-położył mi rękę na ramieniu-odpuść sobie narazie jeśli jutro uznasz,że powinniśmy coś z tym zrobić,pomogę ci.Tylko pamiętaj,że za tydzień nas nie będzie,a ona może mieć problemy.
Pokiwałem głową,przypominając sobie słowa Stephany,wiedziałem jak bardzo potrzebuje tej pracy,nie chciałem jej narażać.Przechadzałem się po hali,wyobrażając sobie koncert,ustawienia i przypominając sobie od czasu do czasu układ.
-Nie,nie to światło musi być bardziej w lewo,bo patrz tutaj będzie kawałek całkiem zacieniony-spojrzałem na scenę i zobaczyłem Steps dyrygującą grupką chłopaków.
Podszedłem do niej i położyłem ręcę na jej oczach:
-Zgadnij kto-szepnąłem jej cicho do ucha w taki sposób,że czuła mój oddech na sobie.
-Co zyskam jak zgadnę?-poczułem,że zaczyna się uśmiechać.
-Zależy co Sobie życzysz?
-Hmmm cokolwiek zechcę?-złapała mnie za ręce.
Zadrżałem gdy mnie dotknęła,czując jej rękę na swojej ugięły mi się nogi,ale próbowałem kontynuować.
-Tak-wykrztusiłem.
-Hmmm-udawała,że się zastanawia,ale wiedziałem,że była już pewna czego chce-a więc tylko mój znajomy chcę usłyszeć jak śpiewasz-oderwała moje ręce od jej oczu i usiadła na krześle na widowni.
Zdziwiłem się,że mogła mieć cokolwiek by sobie zażyczyła,a poprosiła żebym zaśpiewał.Taka zwyczajna rzecz,większość dziewczyn poprosiła by o buziaka,autograf,zdjęcie,albo dotknięcie brzucha.Ona jednak chciała tylko usłyszeć mój głos mimo,że na koncercie i tak by go słyszała.

Stephany

Justin wyszedł z hali,a ja nie bardzo wiedziałam co się dzieje.Wrócił po chwili z gitarą akustyczną,usadowił się wygodnie na krańcu sceny i zaczął śpiewać U smile.Słyszałam go w radiu,telewizji czy na internecie,ale na żywo to całkiem coś innego byłam pod wielkim wrażeniem.Przyjrzałam mu się i zobaczyłam jak świetny ma styl.Miał na sobie biały t-shirt,na to miał założoną dżinswą koszulę,spodnie w khaki,białe adidasy z nike,a na perfekcyjnie ułożonył włosach czerwoną czapkę z daszkiem.Pomyślałam,że przy nim jestem nikim,jego czapka pewnie kosztuje więcej niż moje wszystkie ciuchy łącznie,a mimo to ciągle ze mną rozmawiał.Nie jest zepsutym dzieciakiem jak większość gwiazd i naprawdę go polubiłam.
Gdy skończył śpiewać,zaczęłam głośno klaskać i krzyczeć.
-Dziękuję,było mi miło grać dla tak wspaniałej publiczności!-wyciągnął rękę w górę okazując w ten sposób wdzięczność i się ukłonił,ciągle patrząc w głąb hali.
-Uuuu Justin-zaczęłam piszczeć imitując jego fanki.
Oboję zaczeliśmy się śmiać,a ja weszłam na scenę.
-Dobra świetny koncert naprawdę,ale muszę wracać do roboty zanim szef przyjdzie i mnie ochrzani-jęknełam.
-Właśnie chciałem zaproponować,że zabiorę Cię żeby coś zjeść,nie dasz się namówić nie?-skrzywił się
-Przykro mi,ale nie dam rady.
Przytulił mnie i poszedł,a ja wzięłam się za robotę.Nie mogłam się skoncentrować wciąż zastanawiając się,dlaczego właściwie gwiazda jego formatu ze mną rozmawia.Po czasie pomyślałam,że w swoim środowisku nie ma żadnej osoby w mniej więcej równym wieku,oczywiście miał tam kumpli którzy nie byli bóg wie o ile starsi,ale oni mimo wszystko pracowali,dla niego i nie byli przy nim tyle ile on tego potrzebował.Nikt nie lubi czuć się samotnym.Potrzebował rówieśniczki której nie znał i nie była celebrytką,która pomagała mu być normalnym nastolatkiem.
-Cholera Steps słyszysz mnie?!-zawołał Rey.
-Przepraszam,zamyśliłam się-spojrzałam na niego-o co pytałeś?
-Czy nie lepiej by było gdyby 4 umieścić o kilka centrymetrów dalej?
-Zapiszę to uwagę i nad tym pomyślę-uśmiechnęłam się.
-Co Ty dziś taka rozkojrzona jesteś co?-uśmiechnął się Rey i zaczął poruszać brwiami-czyżbyś dostała gorączki Biebera?
-Że co niby?-spytałam poirytowana
-No wiesz każda laska w tym mieście sika na myśl o tym,że on będzie miał tu koncert,a Ty masz go teraz cały czas dla Siebie.
-Kurde Rey!-zdenerwowałam się,wiedząc,że to nieprawda-Wiesz,że ten świat mnie nie jara i nie jarał.On jest normalnym chłopakiem i moje kontakty z nim są takie same jak z każdym moim kolegą.
-Dobra,dobra-odpowiedział i zaczął przykręcać śrubki do jednego z reflektorów.
-Pani Stephany proszona jest do pokoju technicznego-usłyszałam znajomy głos.
Spojrzałam na okienko od mojego pokoju w którym pracuję i zobaczyłam cieszącego się Justina z jakąś reklamówką w ręku którą wystawił przed siebie.Zaśmiałam się i poszłam.
-Pomyślałem,że jesteś głodna-wskazał Justin na reklamówkę która leżała na sotliku,gdy weszłam do pokoju.
-Jak pracuję to zapominam o jedzeniu,ale jak już mi przypomniałeś to zaczęłam umierać z głodu-zaśmiałam się,a on mi zawtórował.

Justin

Wyciągnąłem ciasteczko z przepowiednia i zerknąłem jak Steps zajada się Syczuańskim noodle Dan-dan w małym kartonowym pudełeczku. Zauważyłem,że nawet nie rozwinęła pałeczek,w ręku trzymała widelec.Uśmiechnąłem się lekko.Była taka inna,przypominała mi stare życie,potrzebowałem tego,żeby nie zapomnieć kim jestem.Martwiło mnie tylko to czemu nie reaguje na mnie choć trochę podobnie do większości dziewczyn z którymi się widuje podczas organizacji koncertów.Oczywiście nie chciałem,żeby piszczała i po kryjomu zbierała moje włosy z koszuli i wkładała do woreczka foliowego,ale mogłaby okazać trochę podniecenia moją osobą.
Zaskakujące jak szybko się otworzyła przede mną i jak swobodnie się czuje w moim towarzystwie,zresztą miałem podobnie.
-Dobra na raz dwa trzy i nie mówimy jaka jest wróżba!-powiedziała Stephany.
-Co?-spytałem zdziwiony.
-No otwieramy ciasteczka...trzymasz jedno w ręku...myślałam,że chcesz je otworzyć-odparła zmieszana.
-Aaa tak przepraszam,zamyśliłem się.
-Raz...dwa...TRZY!-krzyknęła dziewczyna.
Otworzyłem ciasteczko i wyciągnąłem kawałek białego papieru.Rozwinąłem go i przeczytałem w myślach: Szczęście jest bliżej niż myślisz.
Kąciki moich ust lekko drgnęły,bo pierwsze co przyszło mi na myśl było nieprawdopodobne...Stephany.
Potrząsnąłem głową,wstałem i spojrzałem na uśmiechniętą brązowowłosą:
-Co się tak szczerzysz?-również nie mogłem się powstrzymać.
-Tak po prostu-puściła mi oczko.
Nie wiedząc czy odebrać to za flirt uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
-Dobra panie gwiazdorze proszę mi wyjść z mojego miejsca pracy-wypchnęła mnie za drzwi.
Rzuciła jeszcze jeden uśmiech i zamknęła drzwi.
Ten krótki czas z nią sprawił,że byłem w znakomitym nastroju,więc żeby nie trwało to zbyt długo przypomniałem sobie,że już dawno powinienem być na przymiarce stroju.

Stephany

Warto zaryzykować gdy tyle można wygrać.-Przeczytałam.
Pierwsze co mi przyszło na myśl było nieprawdopodobne...Justin.
Brzmi i brzmiało to śmiesznie,znałam go 2 dni na dodatek był mega gwiazdą to brzmi jak w jakimś filmie...a jednak.Wiedziałam,że muszę ograniczyć czas z Justinem,bo może mnie to później dużo kosztować.
Niemniej nie mogłam przestać się uśmiechać,spojrzałam ukradkiem na Justina i zobaczyłam,że on również się uśmiecha.
Nagle wstał,spojrzał na mnie i się spytał:
-Co się tak szczerzysz?-po tych słowach jego uśmiech zrobił się jeszcze większy.
-Tak po prostu-odpowiedziałam szybko i nie wiedząc czemu puściłam mu oko.
Wyczułam,że trochę się zmieszał i przybrał tym razem jeszcze szerszy,ale już nieco głupkowaty uśmiech.
Nie chcąc do tego wszystkiego dodawać niezręcznej ciszy powiedziałam:
-Dobra panie gwiazdorze proszę mi wyjść z mojego miejsca pracy.
Wypchnęłam go za drzwi by wyglądało to bardziej teatralnie,uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi.
Pomimo wszystkiego czas z nim sprawił,że byłam w znakomitym nastroju,niestety nie trwało to zbyt długo.
Wiedziałam,że to wszystko może mnie przerosnąć.Bałam się,że nie będę potrafiła sobie odmówić spotykania z nim, że dziwnych,głupich sytuacji jak dziś będzie więcej,a nie będę przecież mogła ciągle wypychać go z pokoju technicznego czy innego miejsca w zależności od miejsca ich pobytu.
Nie chcąc dłużej się zamartwiać zabrałam się za pracę której było więcej niż przypuszczałam...a co najgorsze następny etap przygotowań wymagał współpracy z...Justinem.

środa, 8 maja 2013

Rozdział 1

Stephany

Wbiegłam do domu rzucając torbę na stolik przy drzwiach.
Poszłam do pokoju,ściągnęłam z wieszaka drugą torebkę i schowałam do niej lustrzankę,telefon i portfel.
-Hayley jesteś w domu?-krzyknęłam "wywracając pokój do góry nogami" w poszukiwaniu słuchawek-Hayley!
-Wołałaś mnie?-wyłoniła się z łazienki.
-Wrócę dziś później,dzwonili z Hali TemCwer potrzebują kogoś do oświetlenia na ten koncert w tym tygodniu-wyciągnęłam z lodówki sałatkę z kurczakiem i włożyłam do torebki,rozglądając się po pokoju czy czegoś nie zapomniałam-A i bym zapomniała!Na stoliku przy drzwiach jest koperta z pieniędzmi na czynsz,zapłać za mnie,bo pewnie nie zdążę wrócić.
-Nie ma sprawy Steps-Hayley wyszła z łazienki owinięta białym ręcznikiem i zaczęła balsamować nogi.
-Dobra mykam-wzięłam torebkę i pocałowałam ją w policzek.
-Hels!-krzyknęła moja współlokatorka gdy już miałam wyjść za próg mieszkania.
-Co?
-Słuchawki-wywróciła oczami,wstała i mi je podała.
-Dzięki.-odpowiedziałam lekko zaczerwieniona.
Weszłam na chodnik i od razu założyłam duże słuchawki mało znanej firmy które NIBY miały lepszą jakość dźwięku.Szłam chodnikiem gibając się w rytm muzyki i nucąc najlepsze fragmenty.
To jest to,gdy słucham muzyki,świat staje się inny,piękniejszy,rozumiecie prawda?
Weszłam do metra kompletnie ignorując ludzi,ale po jakimś czasie spostrzegłam grupę dziewczynek trzymające albumy oblepione naklejkami Justina Biebiera.
O kurde.Przecież to on będzie miał koncert w TemCwer!
Zszokowana,myślałam nad tym czy go poznam.Nie byłam jego fanką czy też hejterką,kompletnie nie interesuje mnie ten świat,ale byłam podekscytowana tym,że będę brała udział w tak wielkim wydarzeniu.Sama płacę za swoją połowę czynszu,wiec gdy potrzebują kogoś do oświetlenia na koncertach,przemówieniach itp. to dzwonią do mnie,bo płacą mi o wiele mniej niż jakiemuś specjaliście,a co jak co,ale znam się na tym,więc im się opłaca.
Wysiadłam z metra razem z tymi fankami JB,obserwując to jak roztrzepane rozmawiają ze Sobą co zrobią jak go poznają,dzięki temu droga minęła mi o wiele szybciej.Przed halą było pełno samochodów,jak to przed każdym koncertem,ludzi też od groma,nie czuję się dobrze w tłoku więc chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju ze sprzętem.Weszłam do środka i udałam się do pomieszczenia w którym zwykle pracuję,niestety drzwi były zamknięte,a spodziewałam się już kogoś w środku kto zapozna mnie z całym planem.Podeszłam do kręcącej się po korytarzu sprzątaczki:
-Dzień dobry,mam pracować przy oświetleniu,ale niestety pokój do obsługi technicznej jest zamknięty,ma może Pani klucze-uśmiechnęłam się z grzeczności.
-Rozumiem,niestety po pierwsze nie jestem upoważniona by dawać obcym mi ludziom klucze do jakiejkolwiek sali,po drugie nie mam tych kluczy.-odpowiedziała wrednie kobieta.
-Aha,okej.-odpowiedziałam obojętnie.
-Steps!-krzyknął ktoś z tyłu.
Odwróciłam się i zobaczyłam Panią Morgan która jest główną sprzątaczką i kierowniczką szatni:
-Witaj Morgan-przytuliłam ją na powitanie.
-Kochanie dawno Cię tu nie widziałam-powiedziała
-Wiem,wiem,ale ostatnio nie miałam żadnych zleceń tu i  musiałam trochę wziąć się za naukę
-Oh rozumiem-uśmiechnęła się-Słuchaj Miller mówił,że masz czekać przy wejściu na scenę i Cię z wszystkim zapozna i przy okazji pokaże Reyowi jakie trzeba nanieść poprawki przy scenie na potrzeby koncertu.
-Okej to mykam,nie chcę żeby użył pretekstu,że musiał na mnie czekać,żeby na mnie nawrzeszczeć-skrzywiłam się.
-Masz rację,lubi na Tobie się wyżywać-spojrzała na mnie z troską.
-Albo po prostu mnie nie lubi-sztucznie parsknęłam-dobra idę,trzymaj się.
Przytuliłyśmy się i udałam się w miejsce w którym miałam czekać na Millera.
Po 30 minutach oczekiwań,pomyślałam,że może czeka już jednak w środku i pokazuje Reyowi co trzeba zrobić.Postanowiłam wejść,choć wiedziałam,że to ryzyko,bo Miller nienawidzi jak wchodzę na scenę bez pozwolenia,jakbym miała coś tam ukraść,albo zepsuć.Wszędzie było ciemno więc,chciałam wrócić,ale coś pociągnęło mnie dalej.Zapaliłam światło i stanęłam na środku sceny.

Justin

Uciekałem przed Rayanem któremu zabrałem telefon,dla zabawy,a on ma bzika na punkcie swojego telefonu.Szukałem desperacko jakieś kryjówki i nagle otworzyłem drzwi od wejścia na scenę.
Wszędzie panował mrok tylko za kurtyną widać było jakieś słabe przebłyski światła,było nieco mroczno więc chciałem wyjść gdy nagle...usłyszałem ten niesamowity głos.Podszedłem bliżej,chowając się za kawałkiem kurtyny,by osoba śpiewająca mnie nie zauważyła.Gdy wychyliłem głowę ujrzałem długonogą dziewczynę z brązowymi włosami sięgającymi do tyłka.Miała luźną koszulkę,spod spodu widać było czarną bokserkę,krótkie,jasne spodenki,a na nogach czerwone trampki.Gdy zaczęła poruszać się bardziej dynamicznie wczuwając się refren ,odgarnęła włosy na bok i zobaczyłem pełno długich naszyjników na szyi.Była piękna,a jej głos był niesamowity.Gdy skończyła,podszedłem do niej po cichu i zobaczyłem,że ma zamknięte oczy:
-Łoooł-postanowiłem przerwać ciszę.
-O jezu-zlękła się dziewczyna i podbiegła do swojej torby która leżała nieco dalej,chwyciła ją i zawiesiła na ramieniu-Czy Ty...?
-Jesteś Justin Bieber?-dokończyłem za nią i uśmiechnąłem się,a dziewczyna pokiwała-Tak,to ja.
-To co przed chwilą widziałeś to wygłupy,musisz zrozumieć-była nieco skrępowana i zaczerwieniona.
-Nie!-odparłem pewnie-To było piękne,masz niesamowity głos,a piosenka Twoja?
-Tak,trochę piszę jak mi się nudzi-uśmiechnęła się i zaczęła grzebać w torebce-Wiem,że to może być trochę niestosowne,ale czy mogę zrobić sobie z Tobą parę zdjęć?
-Jasne-uśmiechnąłem się i podszedłem do niej,obejmując ją w tali.
Co dziwne dziewczyna nie była ani trochę spięta,zwykle dziewczyny pod moim dotykiem się uginają,a z ich ust wyłaniają się dziwne odgłosy.

Stephany

Ustawiłam aparat i odwróciłam w Naszą stronę .Zrobiłam pierwsze zdjęcie po czym powiedziałam:
-A teraz seksowne miny,jakbyśmy kogoś uwodzili
Chłopak był nieco zdziwiony,ale za chwilę przybrał uwodzicielską minę i zrobiłam zdjęcie.
-A teraz rybki-rozkazałam,a chłopak zrobił to co powiedziałam-i wielki uśmiech!
-Przepraszam-Justin nieco się oddalił i podrapał po karku-ale nie bardzo chcę aby takie zdjęcie, latały po internecie,zresztą przyjechałem trochę wcześniej i nie chcę by ktoś wiedział,że tu jestem.
-Wyluzuj nie jestem paparazzi,a to mój prywatny aparat i robię zdjęcia dla siebie-uśmiechnęłam się-kocham uchwycać chwilę na zdjęciach i bawić się przy tym.Zresztą dodam może 3 zdjęcia po koncercie na fejsa.
-1-uśmiechnął się łobuzersko
-3-dodałam cwaniacki uśmiech
-No dobra zgodzę się na 2
-Umowa stoi!-wystawiłam rękę,gdy nagle usłyszałam głosy za kurtyną.
Na scenę wszedł Miller z Reyem i dwoma facetami prawdopodobnie pomocnikami Reya.
-Co Ty tu robisz?!-wydarł się na mnie Miller-Miałaś czekać przed sceną,nie masz żadnych upoważnień by wchodzić tu sama,chcesz tę robotę czy nie?!
-Przepraszam już idę-zaczęłam chować,aparat do torebki gdy Miller złapał mnie za ramiona lekko popchnął w stronę wyjścia na znak,że mam się pośpieszyć.
Spojrzał na scenę i zobaczył Justina:
-O jezuniu,bardzo przepraszam,że musiał Pan na to patrzeć,ci dzisiejsi pracownicy,nie można trafić na dobrych w tych czasach.-zaczął się tłumaczyć.
-Ale..-w tym momencie Miller  przerwał Justinowi i zaczął o czymś mówić,ale już nie usłyszałam o co chodzi,bo wyszłam z hali wchodząc na korytarz.
Po kilkunastu minutach szef hali przyszedł dalej drąc się na mnie po czym wyjaśnił mi jak ma to wszystko wyglądać i od razu zabrałam się do planowania ustawienia światła.Mijały godziny,a ja zrobiłam sobie tylko jedną przerwę żeby zjeść sałatkę,bo koncert miał być już w przyszłym tygodniu,a roboty było mnóstwo.
Usłyszałam ciche pukanie i zobaczyłam Justina,oniemiałam.
-Co Ty tu robisz?-uśmiechnęłam się.
-Nic,wpadłem zobaczyć gdzie dokładnie pracujesz.-usiadł na drugim krześle obrotowym,obok mnie i zaczął się lekko kręcić-powinnaś śpiewać,a nie zajmować się oświetleniem.
-Czyżbyś przeprowadził wywiad na mój temat,że wiesz co robię?
-Rozgryzłaś mnie-uśmiechnął się i przygryzł dolną wargę.
-To też jest całkiem interesujące i bardziej opłacalne.
-No nie powiedziałbym-zaśmiał się.
-No tak,będąc piosenkarzem Twojego formatu to co innego,ale mnie w najlepszym wypadku spotkałaby kariera krajowa,a mnie to w ogóle nie kręci-przerwałam na chwilę zastanawiając się,a chłopak uważnie mnie słuchał-wiesz wolę być odpowiedzialna za światło tutaj niż być piosenkarką chcącą za wszelką cenę osiągnąć jakąkolwiek sławe śpiewającą jedynie w szkołach i jakiś przydrożnych barach,gdzie ludzie nie mają żadnego smaku muzycznego.
-Mądrze powiedziane,rozumiem,ale jak to lubię mówić never say never-uśmiechnął się-mi się udało,a właśnie śpiewałem w szkołach i wszędzie gdzie się dało,wystarczy wierzyć,że się uda i jakoś w tym kierunku brnąć.
-Nie wiesz o czym mówisz-pokręciłam głową i spojrzałam w ciemność przez okienko w pokoju które miało widok na scenę.
-Mów dalej-przyglądał mi się chcąc usłyszeć wyjaśnienia.
-Ty od małego byłeś wspierany przez rodzinę,ja muszę nawet sama zapracować na jedzenie i mieszkanie-mówiłam ciszej bojąc się,że spyta o powód.-to co innego,mama Ci w tym pomogła ktoś Cię zobaczył,miałeś też szczęście.Wiesz ile jest osób z rewelacyjnym głosem i próbują się wybić,ale oprócz ludzi z ich miasta i najbliższej okolicy nikt ich nie słyszał i prawdopodobnie nie usłyszy.
-Macie tu teatr?
Spojrzałam na niego nieco zmieszana, nie wiedząc do czego zmierza.
-Tak JorkLey,a dlaczego pytasz?
-Ja zaczynałem od teatru.-uśmiechnął się i wstał.
-Mówiłam Ci,mi rozgłos nie jest potrzebny,nie chcę brnąć w coś co nie wypali-powiedziałam po czym szybko dodałam-i nie wyskakuj mi z tekstem never say never ,mówiłam Ci to nie to samo.
-Nie marudź,po prostu mnie tam zaprowadź,proszę.
-Chętnie,ale mam pracę-skrzywiłam się.
-No chodź,w razie czego Ci pomogę-spojrzał na mnie błagająco.
Zastanowiłam się chwile po czym wstałam,wzięłam swoją torebkę i ruszyliśmy w stronę wyjścia gdy Justin się zatrzymał i pokazała gestem,abym poczekała.Po chwili wyszedł przysłonięty czapką i kapturem,a na nosach widniały czarne,zapewne markowe okulary.
-To żeby mnie nikt nie rozpoznał-wyjaśnił wskazując na swoją stylizację.
-Aaa rozumiem,czyli w tym przebraniu jesteś normalnym znanym tylko mi chłopakiem-uśmiechnęłam się,a Justin chwilę nad tym pomyślał oddał mi uśmiech i pokiwał głową.Ruszyliśmy w stronę teatru,po 10 minutach powiedziałam:
-No to jesteśmy,to tu-wskazałam na wielki budynek.
Justin podszedł do niego bliżej,usiadł na schodach,zdjął czapkę,a włosy szybko przysłonił kapturem i naciągnął go za brwi.Odwrócił czapkę spodem do góry i położył na ziemi przed nim.
-Siadaj-wskazał na miejsce obok.
Podeszłam i usiadłam obok,nie wiedząc co ma zaplanowane.
-A teraz śpiewaj-uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie ma mowy!Wstydzę się i nie jest mi to potrzebne,nie zostanę gwiazdą,mówiłam Ci to się nie dzieje w świecie takich jak ja.
-Ale ja Ci nie każę zostać gwiazdą-odwrócił się w moją stronę złapał mnie za nadgarstki i spojrzał w oczy-posłucha,pamiętasz jak robiliśmy sobie zdjęcia,a ja nie chciałem żeby ktoś je widział,a Ty powiedziałaś,że nie jesteś paparazzi?
-No tak-odpowiedziałam nie wiedząc do czego zmierza.
-Powiedziałaś mi też,że robiąc to bawisz się.Widziałem Cię na scenie i wiem jak wygląda osoba która po prostu świetnie się bawi śpiewając.Nie myśl o niczym innym,tylko się baw.
Spojrzałam trochę zdziwiona i zamknęłam oczy.

Justin

Dziewczyna zaczęła śpiewać i wyklepywała rytm na nogach,po czym ja również zacząłem to robić.Była naprawdę piękna,a jej głos sprawiał,że robiła się jeszcze ładniejsza w moich oczach.Ludzie zaczęli się zbierać i słuchali jej głosu.Starszy Pan podszedł i wrzucił jakieś drobne do czapki,spojrzałem na dziewczynę i zobaczyłem jak na jej twarzy pojawia się uśmiech,wiedziałem,że usłyszała dźwięk pieniędzy.Wiedziałem też to,że radość nie sprawiły jej te pieniądze,tylko to,że komuś się jej śpiew na tyle spodobał,że postanowił to okazać,wrzucając coś do czapki.Sam pamiętam swoje pierwsze występy przy teatrze w moim mieście.
Bycie z nią w tym momencie tutaj,było niesamowite.Gdy zakończyła śpiewanie,nie otworzyła od razu oczu tylko wsłuchała się w oklaski bijące z każdej strony i uśmiechnęła się jeszcze bardziej.Wstałem i podałem jej rękę pomagając jej się podnieść,złapałem czapkę i przeliczyłem drobne.

Stephany 

-20$ nieźle-uśmiechnął się,zebrał pieniądze i mi je podał.
-No to idziemy do McDonalda-wzięłam pieniądze.
-Ok,mam jakąś kasę przy sobie.-sięgnął do kieszeni.
-Nie,nie w tym przebraniu jesteś normalnym chłopakiem znanym tylko mi,więc nie szalej z kasą-uśmiechnęłam się-najemy się za 20$.
Chłopak się uśmiechnął i ruszyliśmy.
-Nie poznaliśmy się w sumie,jestem Justin-podał mi rękę.
-Nie jesteś normalnym chłopakiem...
-Znajomym tylko Tobie-dokończył za mnie i zaśmiał się.
-A ja Stephani-również wyciągnęłam rękę.
Poszliśmy zjeść i wróciliśmy do TemCwer,gdzie od razu spotkaliśmy Millera i ochroniarza Justina wraz z Rayanem.Miller podszedł do mnie:
-Gdzie Ty do cholery byłaś?!-wpadł w furie-Nie potrzebna mi osoba która tylko udaje,że pracuje,nie mam na to czasu gówniaro,albo bierzesz to na poważnie,albo możesz stąd wyjść.
-Przepraszam szefie,ja tylko...-
Kątem oka zobaczyła Justina który się prężył i chciał coś powiedzieć,ale Rayan go powstrzymał.
-W dupie mam to co Ty sobie myślałaś-przerwał mi-wracaj do roboty i chyba nie muszę mówić,że potrącam Ci 10% z wypłaty.
-Ale wiesz jak ta kasa jest mi potrzebna...-powiedziałam ciszej nie chcąc,żeby Jsutin i jego ekipa usłyszeli,ale i tak mi się to nie udało.
-Trzeba było myśleć o tym wcześniej,nic mnie to nie obchodzi,wynoś się.-powiedział i podszedł do zszokowanych chłopaków i ruszyli korytarzem.Oglądali się w moją stronę z troską w oczach,było mi głupio,ruszyłam do pokoju technicznego ogarnąć jeszcze parę rzeczy.
Nagle do pokoju wszedł Justin.
-Siema-uśmiechnął się i usiadł na krześle obok.
-No co jest?
-Nic,tylko-oparł ręce na kolanach-dlaczego daje się traktować jak g...-przerwał.
-Jak co?No śmiało-uśmiechnęłam się zachęcając go.
-Gówno.-widać było,że zrobiło mu się trochę głupio.
-Łoooł-odparłam zaskoczona.
-Przepraszam,ja nie...
-Nie,spokojnie masz rację-zastanowiłam się chwile-tylko umm ja bym to trochę łagodniej ujęła,ale szczerze to nie znam lepszego określenia na sytuację,nie ma co się oszukiwać.
-No właśnie,więc czemu tu jeszcze jesteś?-spytał zaciekawiony.
-Bo może to lubię-spojrzałam w sufit.
-Przestań to,że jesteś w tym dobra nie znaczy,że to lubisz.
-Bo potrzebuję kasy,nie mam tak dobrze jak Ty,jak już mówiłam.-wywróciłam oczami.
-Na co tak potrzebujesz tych pieniędzy?
-Na edukację,mieszkanie i podstawowe potrzeby.-powiedziałam cicho.
Nastała niezręczna cisza,wiedziałam,że Justin domyślał się,że wstępuje na drażliwy temat.
-Mój ojciec miał kłopoty z alkoholem,a brat no cóż,wpadł w nieodpowiednie towarzystwo i zrobił się agresywny...
-Przestań,nie musisz-złapał mnie za przed ramie okazując w ten sposób wsparcie.
-Jesteś znany tylko mi,czego mam się bać?-zaśmiałam się i zaczęła kontynuować...


#Powrót

Obudziły mnie krzyki,wychyliłam lekko głowę za drzwi by nikt mnie nie zobaczył.
-Gdzie on kurwa jest?Mamo?-spytał Jasper,a ja zauważyłam już w jego oczach te małe ogniki gdy wpadał w szał-Mamo?!
-Zaraz będzie,spokojnie.-odpowiedziała i wzięła jakieś tabletki.
-Zaraz będzie?-parsknął oburzony-Jest 3 rano,znów nie wróci.Co on Sobie wyobraża?!Nie jest już gówniarzem,kawalerem!-zrzucił wszystko ze stolika i zaczął walić pięścią w ścianę-To już nie chodzi o moje życie,zniszczył mi dzieciństwo i Ci życie,ale Stephani ?
-Idź spać,nie martw się,wróci.
-To śmieszne,jestem dzieckiem i mam martwić się o niego-zaczął się śmiać w taki sposób,że zaczęłam się go bać-a myślałem,że nie na tym polega bycie synem.
-Jasper!-podniosła głos i spojrzała na Jaspera błagalnym wzrokiem mama-do jasne cholery przestań,nie chcę tego słuchać!
-Ja też wielu rzeczy nie chciałem i co on to zniszczył!Zniszczył nas mamo!-walnął w szafkę Jasper,a szybka która była w nią wmontowana pękła przecinając lekko skórę brata.-Zniszczył kontakty z Twoją rodziną!Zniszczył Nam życie!Kiedy to kurwa pojmiesz,przestań udawać,że nic się nie dzieje!
-Jasper!-pisnęła mama,a łzy zaczęły jej ściekać po policzkach.
Jasper spojrzał na nią i wkurzył się jeszcze bardziej,zaczął we wszystko walić pięścią nie zważając na rany i powtarzał w kółko "To on to zniszczył.On"
Widząc jego całe zakrwawione ręce i mamę krztuszącą się łzami,podbiegłam do Jaspera,złapałam go za pięści i krzyknęłam:
-Przestań!Proszę!
Jasper nie przestawał,a gdy zaczęłam poważniej przytrzymywać jego ręce,złapał mnie za szyje podciągnął do góry i rzucił o ścianę.Skamieniał,spojrzał na mnie wystraszoną i wyszedł z domu.

#

-Potem zdarzało się to częściej,z czasem jak zaczęłam dorastać,zaczął bić mnie za nastoletnie wygłupy-zastanowiłam się chwilę-wiesz jakby bawił się w mojego ojca.Moja mama ciągle brała jakieś tabletki na uspokojenie lub nasenne,nie broniła mnie,szczerze powiedziawszy  nigdy nie interesowała się mną.Nie chciała się w to mieszać.Nigdy nie przyznała się,że nasza rodzina ma problem.Gdy skończyłam gimnazjum i miałam iść do szkoły średniej postanowiłam się wynieść,wiedziałam,że prócz Jaspera nikt nie będzie protestował,więc zadzwoniłam do Hayley która kiedyś mieszkała blisko mnie,była dla mnie jak starsza siostra,ale wyniosła się z rodzicami do Sprinks.Wraz z ukończeniem szkoły średniej przeniosła się tu by studiować i spytałam czy mogłabym u niej zamieszkać.Ciężko pracowałam przez wakacje,żeby zarobić na pierwszy miesiąc czynszu choć Hayley tego nie wymagała i gdy Jasper wyjechał na parę dni z kolegami wyjechałam.Zadzwoniłam po jakimś czasie do domu wyjaśniając,że nie wrócę,ale nie podałam miejsca zamieszkania,bo mój brat by mnie znalazł.Mam naukę dlatego nie mogę dużo czasu poświęcić na pracę i ledwo starcza mi na czynsz,kiedy jest jakaś okazja którą mogę wykorzystać od razu ją biorę.Płacą tu całkiem nieźle i gdyby nie Miller praca byłaby idealna.-uśmiechnęłam się.
-Teraz rozumiem.-Justin spoglądał na swoje ręce lekko obracając się na krześle-mój tata też nie był najlepszy jak i moje dzieciństwo.
Spojrzałam na Justina i uśmiechnęłam się lekko dając mu do zrozumienia,że mu współczuje.
-Ale to nie czas i miejsce na takie rozmowy-puścił mi oko i się uśmiechnął.
Miał piękne białe jak perły zęby i śliczne pełne usta.Zrobiło mi się głupio jak wpatrywałam się tak w jego usta,a on akurat na mnie zerknął więc szybko wstałam,wzięłam torbę i zgarnęłam kluczyki z kanapy,otworzyłam drzwi.
-Idziesz?
Zobaczyłam,że Justin wpatruję się w jeden punkt i o czymś głęboko myśli,ale domyślałam się,że pewnie rozmyśla nad przeszłością i nie chciałam się dopytywać,bo tego najwyraźniej nie oczekiwał.
-Tak,tak-powiedział po chwili,uśmiechnął się i wstał.