środa, 8 maja 2013

Rozdział 1

Stephany

Wbiegłam do domu rzucając torbę na stolik przy drzwiach.
Poszłam do pokoju,ściągnęłam z wieszaka drugą torebkę i schowałam do niej lustrzankę,telefon i portfel.
-Hayley jesteś w domu?-krzyknęłam "wywracając pokój do góry nogami" w poszukiwaniu słuchawek-Hayley!
-Wołałaś mnie?-wyłoniła się z łazienki.
-Wrócę dziś później,dzwonili z Hali TemCwer potrzebują kogoś do oświetlenia na ten koncert w tym tygodniu-wyciągnęłam z lodówki sałatkę z kurczakiem i włożyłam do torebki,rozglądając się po pokoju czy czegoś nie zapomniałam-A i bym zapomniała!Na stoliku przy drzwiach jest koperta z pieniędzmi na czynsz,zapłać za mnie,bo pewnie nie zdążę wrócić.
-Nie ma sprawy Steps-Hayley wyszła z łazienki owinięta białym ręcznikiem i zaczęła balsamować nogi.
-Dobra mykam-wzięłam torebkę i pocałowałam ją w policzek.
-Hels!-krzyknęła moja współlokatorka gdy już miałam wyjść za próg mieszkania.
-Co?
-Słuchawki-wywróciła oczami,wstała i mi je podała.
-Dzięki.-odpowiedziałam lekko zaczerwieniona.
Weszłam na chodnik i od razu założyłam duże słuchawki mało znanej firmy które NIBY miały lepszą jakość dźwięku.Szłam chodnikiem gibając się w rytm muzyki i nucąc najlepsze fragmenty.
To jest to,gdy słucham muzyki,świat staje się inny,piękniejszy,rozumiecie prawda?
Weszłam do metra kompletnie ignorując ludzi,ale po jakimś czasie spostrzegłam grupę dziewczynek trzymające albumy oblepione naklejkami Justina Biebiera.
O kurde.Przecież to on będzie miał koncert w TemCwer!
Zszokowana,myślałam nad tym czy go poznam.Nie byłam jego fanką czy też hejterką,kompletnie nie interesuje mnie ten świat,ale byłam podekscytowana tym,że będę brała udział w tak wielkim wydarzeniu.Sama płacę za swoją połowę czynszu,wiec gdy potrzebują kogoś do oświetlenia na koncertach,przemówieniach itp. to dzwonią do mnie,bo płacą mi o wiele mniej niż jakiemuś specjaliście,a co jak co,ale znam się na tym,więc im się opłaca.
Wysiadłam z metra razem z tymi fankami JB,obserwując to jak roztrzepane rozmawiają ze Sobą co zrobią jak go poznają,dzięki temu droga minęła mi o wiele szybciej.Przed halą było pełno samochodów,jak to przed każdym koncertem,ludzi też od groma,nie czuję się dobrze w tłoku więc chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim pokoju ze sprzętem.Weszłam do środka i udałam się do pomieszczenia w którym zwykle pracuję,niestety drzwi były zamknięte,a spodziewałam się już kogoś w środku kto zapozna mnie z całym planem.Podeszłam do kręcącej się po korytarzu sprzątaczki:
-Dzień dobry,mam pracować przy oświetleniu,ale niestety pokój do obsługi technicznej jest zamknięty,ma może Pani klucze-uśmiechnęłam się z grzeczności.
-Rozumiem,niestety po pierwsze nie jestem upoważniona by dawać obcym mi ludziom klucze do jakiejkolwiek sali,po drugie nie mam tych kluczy.-odpowiedziała wrednie kobieta.
-Aha,okej.-odpowiedziałam obojętnie.
-Steps!-krzyknął ktoś z tyłu.
Odwróciłam się i zobaczyłam Panią Morgan która jest główną sprzątaczką i kierowniczką szatni:
-Witaj Morgan-przytuliłam ją na powitanie.
-Kochanie dawno Cię tu nie widziałam-powiedziała
-Wiem,wiem,ale ostatnio nie miałam żadnych zleceń tu i  musiałam trochę wziąć się za naukę
-Oh rozumiem-uśmiechnęła się-Słuchaj Miller mówił,że masz czekać przy wejściu na scenę i Cię z wszystkim zapozna i przy okazji pokaże Reyowi jakie trzeba nanieść poprawki przy scenie na potrzeby koncertu.
-Okej to mykam,nie chcę żeby użył pretekstu,że musiał na mnie czekać,żeby na mnie nawrzeszczeć-skrzywiłam się.
-Masz rację,lubi na Tobie się wyżywać-spojrzała na mnie z troską.
-Albo po prostu mnie nie lubi-sztucznie parsknęłam-dobra idę,trzymaj się.
Przytuliłyśmy się i udałam się w miejsce w którym miałam czekać na Millera.
Po 30 minutach oczekiwań,pomyślałam,że może czeka już jednak w środku i pokazuje Reyowi co trzeba zrobić.Postanowiłam wejść,choć wiedziałam,że to ryzyko,bo Miller nienawidzi jak wchodzę na scenę bez pozwolenia,jakbym miała coś tam ukraść,albo zepsuć.Wszędzie było ciemno więc,chciałam wrócić,ale coś pociągnęło mnie dalej.Zapaliłam światło i stanęłam na środku sceny.

Justin

Uciekałem przed Rayanem któremu zabrałem telefon,dla zabawy,a on ma bzika na punkcie swojego telefonu.Szukałem desperacko jakieś kryjówki i nagle otworzyłem drzwi od wejścia na scenę.
Wszędzie panował mrok tylko za kurtyną widać było jakieś słabe przebłyski światła,było nieco mroczno więc chciałem wyjść gdy nagle...usłyszałem ten niesamowity głos.Podszedłem bliżej,chowając się za kawałkiem kurtyny,by osoba śpiewająca mnie nie zauważyła.Gdy wychyliłem głowę ujrzałem długonogą dziewczynę z brązowymi włosami sięgającymi do tyłka.Miała luźną koszulkę,spod spodu widać było czarną bokserkę,krótkie,jasne spodenki,a na nogach czerwone trampki.Gdy zaczęła poruszać się bardziej dynamicznie wczuwając się refren ,odgarnęła włosy na bok i zobaczyłem pełno długich naszyjników na szyi.Była piękna,a jej głos był niesamowity.Gdy skończyła,podszedłem do niej po cichu i zobaczyłem,że ma zamknięte oczy:
-Łoooł-postanowiłem przerwać ciszę.
-O jezu-zlękła się dziewczyna i podbiegła do swojej torby która leżała nieco dalej,chwyciła ją i zawiesiła na ramieniu-Czy Ty...?
-Jesteś Justin Bieber?-dokończyłem za nią i uśmiechnąłem się,a dziewczyna pokiwała-Tak,to ja.
-To co przed chwilą widziałeś to wygłupy,musisz zrozumieć-była nieco skrępowana i zaczerwieniona.
-Nie!-odparłem pewnie-To było piękne,masz niesamowity głos,a piosenka Twoja?
-Tak,trochę piszę jak mi się nudzi-uśmiechnęła się i zaczęła grzebać w torebce-Wiem,że to może być trochę niestosowne,ale czy mogę zrobić sobie z Tobą parę zdjęć?
-Jasne-uśmiechnąłem się i podszedłem do niej,obejmując ją w tali.
Co dziwne dziewczyna nie była ani trochę spięta,zwykle dziewczyny pod moim dotykiem się uginają,a z ich ust wyłaniają się dziwne odgłosy.

Stephany

Ustawiłam aparat i odwróciłam w Naszą stronę .Zrobiłam pierwsze zdjęcie po czym powiedziałam:
-A teraz seksowne miny,jakbyśmy kogoś uwodzili
Chłopak był nieco zdziwiony,ale za chwilę przybrał uwodzicielską minę i zrobiłam zdjęcie.
-A teraz rybki-rozkazałam,a chłopak zrobił to co powiedziałam-i wielki uśmiech!
-Przepraszam-Justin nieco się oddalił i podrapał po karku-ale nie bardzo chcę aby takie zdjęcie, latały po internecie,zresztą przyjechałem trochę wcześniej i nie chcę by ktoś wiedział,że tu jestem.
-Wyluzuj nie jestem paparazzi,a to mój prywatny aparat i robię zdjęcia dla siebie-uśmiechnęłam się-kocham uchwycać chwilę na zdjęciach i bawić się przy tym.Zresztą dodam może 3 zdjęcia po koncercie na fejsa.
-1-uśmiechnął się łobuzersko
-3-dodałam cwaniacki uśmiech
-No dobra zgodzę się na 2
-Umowa stoi!-wystawiłam rękę,gdy nagle usłyszałam głosy za kurtyną.
Na scenę wszedł Miller z Reyem i dwoma facetami prawdopodobnie pomocnikami Reya.
-Co Ty tu robisz?!-wydarł się na mnie Miller-Miałaś czekać przed sceną,nie masz żadnych upoważnień by wchodzić tu sama,chcesz tę robotę czy nie?!
-Przepraszam już idę-zaczęłam chować,aparat do torebki gdy Miller złapał mnie za ramiona lekko popchnął w stronę wyjścia na znak,że mam się pośpieszyć.
Spojrzał na scenę i zobaczył Justina:
-O jezuniu,bardzo przepraszam,że musiał Pan na to patrzeć,ci dzisiejsi pracownicy,nie można trafić na dobrych w tych czasach.-zaczął się tłumaczyć.
-Ale..-w tym momencie Miller  przerwał Justinowi i zaczął o czymś mówić,ale już nie usłyszałam o co chodzi,bo wyszłam z hali wchodząc na korytarz.
Po kilkunastu minutach szef hali przyszedł dalej drąc się na mnie po czym wyjaśnił mi jak ma to wszystko wyglądać i od razu zabrałam się do planowania ustawienia światła.Mijały godziny,a ja zrobiłam sobie tylko jedną przerwę żeby zjeść sałatkę,bo koncert miał być już w przyszłym tygodniu,a roboty było mnóstwo.
Usłyszałam ciche pukanie i zobaczyłam Justina,oniemiałam.
-Co Ty tu robisz?-uśmiechnęłam się.
-Nic,wpadłem zobaczyć gdzie dokładnie pracujesz.-usiadł na drugim krześle obrotowym,obok mnie i zaczął się lekko kręcić-powinnaś śpiewać,a nie zajmować się oświetleniem.
-Czyżbyś przeprowadził wywiad na mój temat,że wiesz co robię?
-Rozgryzłaś mnie-uśmiechnął się i przygryzł dolną wargę.
-To też jest całkiem interesujące i bardziej opłacalne.
-No nie powiedziałbym-zaśmiał się.
-No tak,będąc piosenkarzem Twojego formatu to co innego,ale mnie w najlepszym wypadku spotkałaby kariera krajowa,a mnie to w ogóle nie kręci-przerwałam na chwilę zastanawiając się,a chłopak uważnie mnie słuchał-wiesz wolę być odpowiedzialna za światło tutaj niż być piosenkarką chcącą za wszelką cenę osiągnąć jakąkolwiek sławe śpiewającą jedynie w szkołach i jakiś przydrożnych barach,gdzie ludzie nie mają żadnego smaku muzycznego.
-Mądrze powiedziane,rozumiem,ale jak to lubię mówić never say never-uśmiechnął się-mi się udało,a właśnie śpiewałem w szkołach i wszędzie gdzie się dało,wystarczy wierzyć,że się uda i jakoś w tym kierunku brnąć.
-Nie wiesz o czym mówisz-pokręciłam głową i spojrzałam w ciemność przez okienko w pokoju które miało widok na scenę.
-Mów dalej-przyglądał mi się chcąc usłyszeć wyjaśnienia.
-Ty od małego byłeś wspierany przez rodzinę,ja muszę nawet sama zapracować na jedzenie i mieszkanie-mówiłam ciszej bojąc się,że spyta o powód.-to co innego,mama Ci w tym pomogła ktoś Cię zobaczył,miałeś też szczęście.Wiesz ile jest osób z rewelacyjnym głosem i próbują się wybić,ale oprócz ludzi z ich miasta i najbliższej okolicy nikt ich nie słyszał i prawdopodobnie nie usłyszy.
-Macie tu teatr?
Spojrzałam na niego nieco zmieszana, nie wiedząc do czego zmierza.
-Tak JorkLey,a dlaczego pytasz?
-Ja zaczynałem od teatru.-uśmiechnął się i wstał.
-Mówiłam Ci,mi rozgłos nie jest potrzebny,nie chcę brnąć w coś co nie wypali-powiedziałam po czym szybko dodałam-i nie wyskakuj mi z tekstem never say never ,mówiłam Ci to nie to samo.
-Nie marudź,po prostu mnie tam zaprowadź,proszę.
-Chętnie,ale mam pracę-skrzywiłam się.
-No chodź,w razie czego Ci pomogę-spojrzał na mnie błagająco.
Zastanowiłam się chwile po czym wstałam,wzięłam swoją torebkę i ruszyliśmy w stronę wyjścia gdy Justin się zatrzymał i pokazała gestem,abym poczekała.Po chwili wyszedł przysłonięty czapką i kapturem,a na nosach widniały czarne,zapewne markowe okulary.
-To żeby mnie nikt nie rozpoznał-wyjaśnił wskazując na swoją stylizację.
-Aaa rozumiem,czyli w tym przebraniu jesteś normalnym znanym tylko mi chłopakiem-uśmiechnęłam się,a Justin chwilę nad tym pomyślał oddał mi uśmiech i pokiwał głową.Ruszyliśmy w stronę teatru,po 10 minutach powiedziałam:
-No to jesteśmy,to tu-wskazałam na wielki budynek.
Justin podszedł do niego bliżej,usiadł na schodach,zdjął czapkę,a włosy szybko przysłonił kapturem i naciągnął go za brwi.Odwrócił czapkę spodem do góry i położył na ziemi przed nim.
-Siadaj-wskazał na miejsce obok.
Podeszłam i usiadłam obok,nie wiedząc co ma zaplanowane.
-A teraz śpiewaj-uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie ma mowy!Wstydzę się i nie jest mi to potrzebne,nie zostanę gwiazdą,mówiłam Ci to się nie dzieje w świecie takich jak ja.
-Ale ja Ci nie każę zostać gwiazdą-odwrócił się w moją stronę złapał mnie za nadgarstki i spojrzał w oczy-posłucha,pamiętasz jak robiliśmy sobie zdjęcia,a ja nie chciałem żeby ktoś je widział,a Ty powiedziałaś,że nie jesteś paparazzi?
-No tak-odpowiedziałam nie wiedząc do czego zmierza.
-Powiedziałaś mi też,że robiąc to bawisz się.Widziałem Cię na scenie i wiem jak wygląda osoba która po prostu świetnie się bawi śpiewając.Nie myśl o niczym innym,tylko się baw.
Spojrzałam trochę zdziwiona i zamknęłam oczy.

Justin

Dziewczyna zaczęła śpiewać i wyklepywała rytm na nogach,po czym ja również zacząłem to robić.Była naprawdę piękna,a jej głos sprawiał,że robiła się jeszcze ładniejsza w moich oczach.Ludzie zaczęli się zbierać i słuchali jej głosu.Starszy Pan podszedł i wrzucił jakieś drobne do czapki,spojrzałem na dziewczynę i zobaczyłem jak na jej twarzy pojawia się uśmiech,wiedziałem,że usłyszała dźwięk pieniędzy.Wiedziałem też to,że radość nie sprawiły jej te pieniądze,tylko to,że komuś się jej śpiew na tyle spodobał,że postanowił to okazać,wrzucając coś do czapki.Sam pamiętam swoje pierwsze występy przy teatrze w moim mieście.
Bycie z nią w tym momencie tutaj,było niesamowite.Gdy zakończyła śpiewanie,nie otworzyła od razu oczu tylko wsłuchała się w oklaski bijące z każdej strony i uśmiechnęła się jeszcze bardziej.Wstałem i podałem jej rękę pomagając jej się podnieść,złapałem czapkę i przeliczyłem drobne.

Stephany 

-20$ nieźle-uśmiechnął się,zebrał pieniądze i mi je podał.
-No to idziemy do McDonalda-wzięłam pieniądze.
-Ok,mam jakąś kasę przy sobie.-sięgnął do kieszeni.
-Nie,nie w tym przebraniu jesteś normalnym chłopakiem znanym tylko mi,więc nie szalej z kasą-uśmiechnęłam się-najemy się za 20$.
Chłopak się uśmiechnął i ruszyliśmy.
-Nie poznaliśmy się w sumie,jestem Justin-podał mi rękę.
-Nie jesteś normalnym chłopakiem...
-Znajomym tylko Tobie-dokończył za mnie i zaśmiał się.
-A ja Stephani-również wyciągnęłam rękę.
Poszliśmy zjeść i wróciliśmy do TemCwer,gdzie od razu spotkaliśmy Millera i ochroniarza Justina wraz z Rayanem.Miller podszedł do mnie:
-Gdzie Ty do cholery byłaś?!-wpadł w furie-Nie potrzebna mi osoba która tylko udaje,że pracuje,nie mam na to czasu gówniaro,albo bierzesz to na poważnie,albo możesz stąd wyjść.
-Przepraszam szefie,ja tylko...-
Kątem oka zobaczyła Justina który się prężył i chciał coś powiedzieć,ale Rayan go powstrzymał.
-W dupie mam to co Ty sobie myślałaś-przerwał mi-wracaj do roboty i chyba nie muszę mówić,że potrącam Ci 10% z wypłaty.
-Ale wiesz jak ta kasa jest mi potrzebna...-powiedziałam ciszej nie chcąc,żeby Jsutin i jego ekipa usłyszeli,ale i tak mi się to nie udało.
-Trzeba było myśleć o tym wcześniej,nic mnie to nie obchodzi,wynoś się.-powiedział i podszedł do zszokowanych chłopaków i ruszyli korytarzem.Oglądali się w moją stronę z troską w oczach,było mi głupio,ruszyłam do pokoju technicznego ogarnąć jeszcze parę rzeczy.
Nagle do pokoju wszedł Justin.
-Siema-uśmiechnął się i usiadł na krześle obok.
-No co jest?
-Nic,tylko-oparł ręce na kolanach-dlaczego daje się traktować jak g...-przerwał.
-Jak co?No śmiało-uśmiechnęłam się zachęcając go.
-Gówno.-widać było,że zrobiło mu się trochę głupio.
-Łoooł-odparłam zaskoczona.
-Przepraszam,ja nie...
-Nie,spokojnie masz rację-zastanowiłam się chwile-tylko umm ja bym to trochę łagodniej ujęła,ale szczerze to nie znam lepszego określenia na sytuację,nie ma co się oszukiwać.
-No właśnie,więc czemu tu jeszcze jesteś?-spytał zaciekawiony.
-Bo może to lubię-spojrzałam w sufit.
-Przestań to,że jesteś w tym dobra nie znaczy,że to lubisz.
-Bo potrzebuję kasy,nie mam tak dobrze jak Ty,jak już mówiłam.-wywróciłam oczami.
-Na co tak potrzebujesz tych pieniędzy?
-Na edukację,mieszkanie i podstawowe potrzeby.-powiedziałam cicho.
Nastała niezręczna cisza,wiedziałam,że Justin domyślał się,że wstępuje na drażliwy temat.
-Mój ojciec miał kłopoty z alkoholem,a brat no cóż,wpadł w nieodpowiednie towarzystwo i zrobił się agresywny...
-Przestań,nie musisz-złapał mnie za przed ramie okazując w ten sposób wsparcie.
-Jesteś znany tylko mi,czego mam się bać?-zaśmiałam się i zaczęła kontynuować...


#Powrót

Obudziły mnie krzyki,wychyliłam lekko głowę za drzwi by nikt mnie nie zobaczył.
-Gdzie on kurwa jest?Mamo?-spytał Jasper,a ja zauważyłam już w jego oczach te małe ogniki gdy wpadał w szał-Mamo?!
-Zaraz będzie,spokojnie.-odpowiedziała i wzięła jakieś tabletki.
-Zaraz będzie?-parsknął oburzony-Jest 3 rano,znów nie wróci.Co on Sobie wyobraża?!Nie jest już gówniarzem,kawalerem!-zrzucił wszystko ze stolika i zaczął walić pięścią w ścianę-To już nie chodzi o moje życie,zniszczył mi dzieciństwo i Ci życie,ale Stephani ?
-Idź spać,nie martw się,wróci.
-To śmieszne,jestem dzieckiem i mam martwić się o niego-zaczął się śmiać w taki sposób,że zaczęłam się go bać-a myślałem,że nie na tym polega bycie synem.
-Jasper!-podniosła głos i spojrzała na Jaspera błagalnym wzrokiem mama-do jasne cholery przestań,nie chcę tego słuchać!
-Ja też wielu rzeczy nie chciałem i co on to zniszczył!Zniszczył nas mamo!-walnął w szafkę Jasper,a szybka która była w nią wmontowana pękła przecinając lekko skórę brata.-Zniszczył kontakty z Twoją rodziną!Zniszczył Nam życie!Kiedy to kurwa pojmiesz,przestań udawać,że nic się nie dzieje!
-Jasper!-pisnęła mama,a łzy zaczęły jej ściekać po policzkach.
Jasper spojrzał na nią i wkurzył się jeszcze bardziej,zaczął we wszystko walić pięścią nie zważając na rany i powtarzał w kółko "To on to zniszczył.On"
Widząc jego całe zakrwawione ręce i mamę krztuszącą się łzami,podbiegłam do Jaspera,złapałam go za pięści i krzyknęłam:
-Przestań!Proszę!
Jasper nie przestawał,a gdy zaczęłam poważniej przytrzymywać jego ręce,złapał mnie za szyje podciągnął do góry i rzucił o ścianę.Skamieniał,spojrzał na mnie wystraszoną i wyszedł z domu.

#

-Potem zdarzało się to częściej,z czasem jak zaczęłam dorastać,zaczął bić mnie za nastoletnie wygłupy-zastanowiłam się chwilę-wiesz jakby bawił się w mojego ojca.Moja mama ciągle brała jakieś tabletki na uspokojenie lub nasenne,nie broniła mnie,szczerze powiedziawszy  nigdy nie interesowała się mną.Nie chciała się w to mieszać.Nigdy nie przyznała się,że nasza rodzina ma problem.Gdy skończyłam gimnazjum i miałam iść do szkoły średniej postanowiłam się wynieść,wiedziałam,że prócz Jaspera nikt nie będzie protestował,więc zadzwoniłam do Hayley która kiedyś mieszkała blisko mnie,była dla mnie jak starsza siostra,ale wyniosła się z rodzicami do Sprinks.Wraz z ukończeniem szkoły średniej przeniosła się tu by studiować i spytałam czy mogłabym u niej zamieszkać.Ciężko pracowałam przez wakacje,żeby zarobić na pierwszy miesiąc czynszu choć Hayley tego nie wymagała i gdy Jasper wyjechał na parę dni z kolegami wyjechałam.Zadzwoniłam po jakimś czasie do domu wyjaśniając,że nie wrócę,ale nie podałam miejsca zamieszkania,bo mój brat by mnie znalazł.Mam naukę dlatego nie mogę dużo czasu poświęcić na pracę i ledwo starcza mi na czynsz,kiedy jest jakaś okazja którą mogę wykorzystać od razu ją biorę.Płacą tu całkiem nieźle i gdyby nie Miller praca byłaby idealna.-uśmiechnęłam się.
-Teraz rozumiem.-Justin spoglądał na swoje ręce lekko obracając się na krześle-mój tata też nie był najlepszy jak i moje dzieciństwo.
Spojrzałam na Justina i uśmiechnęłam się lekko dając mu do zrozumienia,że mu współczuje.
-Ale to nie czas i miejsce na takie rozmowy-puścił mi oko i się uśmiechnął.
Miał piękne białe jak perły zęby i śliczne pełne usta.Zrobiło mi się głupio jak wpatrywałam się tak w jego usta,a on akurat na mnie zerknął więc szybko wstałam,wzięłam torbę i zgarnęłam kluczyki z kanapy,otworzyłam drzwi.
-Idziesz?
Zobaczyłam,że Justin wpatruję się w jeden punkt i o czymś głęboko myśli,ale domyślałam się,że pewnie rozmyśla nad przeszłością i nie chciałam się dopytywać,bo tego najwyraźniej nie oczekiwał.
-Tak,tak-powiedział po chwili,uśmiechnął się i wstał.